Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

niedziela, 22 lipca 2012

" 3, 2, 1..."





3, 2, 1 odliczanie czas zacząć.

Tak długo oczekiwany i wymarzony wyjazd na kolejną delfinoterapię Julki zbliża się dużymi krokami.

Już we wtorek ( 24.07.) Wylatujemy.

Mimo trudności i wątpliwości czy w tym roku uda się, aby Julka spotkała się z tymi niezwykłymi „terapeutami” – udało się.

Udało się dzięki cudownym ludziom, którym nie jest obojętny los chorych dzieci.

To cudowne i z całego serca za to dziękuję.

Tym bardziej, że takich dzieciaczków i takich rodzin jak nasza jest bardzo dużo.

My mieliśmy to szczęście spotkać na naszej drodze dobroczyńców, którzy pomogli nam zrealizować nasze plany i dali szansę Julce pokonywać kolejne przeszkody po spotkaniu z delfinkami.

Wiem doskonale, że nie wszyscy mają tyle szczęścia, co my i bardzo ubolewam nad tym.

Korzystając ze sposobności po raz kolejny chciałam podziękować WSZYSTKIM tym, dzięki którym ten wyjazd stał się realną wyprawą a nie tylko marzeniem.

Serdecznie dziękuję za wszystkie wpłaty, jakie zostały przekazane na subkonto mojej Julki jak również mediom, bez których pomocy zdecydowanie nie dalibyśmy rady zebrać brakującej sumy.

Dziękuję również Wszystkim znajomym, przyjaciołom, rodzinie za wsparcie, jakim nas obdarzyli i ciągle podtrzymywali na duchu i nie pozwolili abyśmy się poddali.

Ale wracając do wyjazdu- walizki już prawie spakowane, wszystko kupione, więc zostało jedynie czekać do wtorku.

Julka na szczęście zdrowa nie podłapała choroby ode mnie i Dawida <uffff jaka ulga >.

Jeśli o Julce mowa to muszę Wam opisać jak cudownie dziś reagowała jak wspominałam o wyjeździe.

Ilekroć wspomniałam o delfinkach i mówiłam jej, że już za niedługo będzie z nimi pływać jej radość była niewyobrażalna.

Uśmiechała się od ucha do ucha pokazując wszystkie ząbki i "szalała" po całym łóżku a jak pytałam czy będzie grzeczna podczas pływania uśmiechała się w swój specyficzny sposób.

Czyli taki urwisowaty.

Wielu z Was pewnie teraz to dziwi, co napisałam, ale tak właśnie jest.

Rozróżniam jej uśmiechy.

Wiem, kiedy uśmiecha się z totalnej radości a kiedy uśmiecha się żeby psocić i robić mi na złość (taki mały urwisek z niej i wyraża to na swój własny sposób).:)

Więc jak już wspomniałam uśmiechnęła się urwisowato, co sprawiło, że wybuchłam śmiechem, bo było ewidentnie widać, że chce mi przekazać, że to czy będzie grzeczna zależy tylko i wyłącznie od niej i od jej humorku.:)

Nawiasem mówiąc muszę kiedyś spróbować sfotografować ten jej urwisowaty uśmiech (wygląda wtedy uroczo).

Ja już nie mogę się doczekać powrotu.

Pewnie to dziwnie teraz brzmi, że zamiast wyjazdu to powrotu….

Ale tak właśnie jest, a to, dlatego, że chciałabym już obserwować te wszystkie pozytywne zmiany u Julki.

Szczerze mówiąc to mam bardzo duże oczekiwania i boję się, że mogę się rozczarować.

Wolałabym nie liczyć na zbyt wiele i przeżyć miłe zaskoczenie-takie jak w ubiegłym roku.

Myślę jednak, że z racji tych cudownych zmian po pierwszym turnusie moje oczekiwania tak wzrosły.

Ale staram się jednak patrzeć realnie.

I nawet, jeśli nic nowego na razie się nie „uaktywni” to będzie cudownie jak utrzymają się dotychczasowe efekty.

A kto wie może za kilka lat jakbyśmy mieli to szczęście wyjeżdżać z Julką systematycznie, co rok w końcu usiadłaby samodzielnie.

To moje ogromne marzenie-widzieć, Juleczkę która jest w stanie sama usiąść i siedzieć.

Spotkałam się z wieloma atakami, że jest wiele terapii ze zwierzętami o wiele tańszych.

Owszem jest i ja doskonale o tym wiem, ale żadne z tych zwierząt nie jest w stanie wysyłać ultradźwięków, które odbudowują uszkodzone tkani i komórki.

Jedynymi takim ssakami są właśnie delfiny.

Julia ma w bardzo dużym stopniu uszkodzony mózg żadne leki tu nie pomogą i ja mam ogromną nadzieję i wiarę, że właśnie tym lekiem są delfiny.

Wiadomo, że uszkodzone tkanki nigdy nie odbudują się do takiego stopnia, że będzie całkowicie zdrowa, ale właśnie może przynajmniej do takiego żeby mogła samodzielnie siedzieć.

Byłaby z pewnością o wiele szczęśliwsza.

Oj znowu się rozpisałam....

A miałam zamiar napisać dosłownie kilka zdań :)
 
Uciekam spać.

DOBRANOC!!!!!

czwartek, 19 lipca 2012

"VEMMA"






                                          VEMMA!!!!


Jest to suplement diety bogaty w witaminy, minerały, przeciwutleniacze.

Więcej na temat tego produktu znajdziecie tutaj:


http://www.vemma.pl/

Nie będę kopiować dokładnie, co to jest, VEMMA to przeczytacie na oficjalnej stronie.

Ja chcę się z Wami podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat tego produktu.

Moja Julia dostała ten oto specyfik od pewnego pana „X” (pan ten chciał zostać anonimowy, dlatego 

właśnie jest panem „X”)

Byłam ogromnie wdzięczna za ten podarek, choć przyznam nastawiona dość sceptycznie.
Jakoś nie do końca umiałam uwierzyć, że ten suplement diety może w jakiś pozytywny sposób wpłynąć na moje dzieci. (Dodam, że bardzo często chorowały).

Ale oczywiście systematycznie podawałam.

Początkowo nic szczególnego nie zauważyłam prócz tego, że ich mocz i pot bardzo nieprzyjemnie „pachniały”.

Od razu przypomniały mi się słowa mojej dobrej koleżanki, (która stosuje inny produkt, ale działający w podobny sposób), że przez pierwsze kilka tygodni organizm oczyszcza się z wszelakich toksyn i wydala je z organizmu.

Przez co „zapach” moczu i potu może przyprawić o zawrót głowy.

Tak też było w przypadku moich dzieci.

Po ok. półtora miesiąca systematycznego stosowania (dostaliśmy spory zapas, bo aż cztery butelki) nieprzyjemny odór minął całkowicie a moje dzieci zaczęły rzadziej chorować.

Ogromnym zaskoczeniem okazała się Julka, która od ponad roku chorowała niemal cały czas z kilku dniowymi przerwami.

Od kiedy podaję jej suplement diety Vemma ( już będzie ponad trzy miesiące) ani razu nie była poważniej chora(mam na myśli zapalenie gardła czy oskrzeli-te dwie infekcje najczęściej ją dopadały) jedynie ze trzy razy była przeziębiona, ale skończyło się na syropach (żaden antybiotyk nie był potrzebny).

Dawid dwa razy chorował na zapalenie oskrzeli, ale mimo to zdecydowanie szybciej wracał do zdrowia.

Mimo Dawida choroby Julka ani razu nie zaraziła się od niego, co wcześniej było nie do pomyślenia.

A Dawid jak to Dawid mimo moich próśb, żeby nie zbliżał się do Julki jak jest chory robił swoje i jak byłam zajęta zakradał się do niej wchodząc do jej łóżka całował i ściskał ją.

Jak zaczynałam reagować to robił smutną minkę mówiąc, że on tak bardzo kocha Julkę, że musi jej dać buziaka.

Nie umiał zrozumieć, że jest chory i może Julcię zarazić.

Mimo moich obaw po tych wszystkich buziakach i przytulankach Juleczka nie rozchorowała się.

Dziś jestem już pewna, na 100%, że to za sprawą tego „magicznego płynu”.

Ja również jestem już chora trzeci tydzień i niestety nie jestem w stanie odizolować się od mychy, bo wiadomo wszystko trzeba przy niej zrobić a mimo to Julka jest nadal zdrowa.

Postanowiłam napisać tego posta, ponieważ chciałam wszystkim niedowiarkom (takim jak ja byłam na początku) pokazać, że jednak są produkty i suplementy diety, które naprawdę działają i czasami warto „zaryzykować”, aby się przekonać o ich działaniu.

Ja z czystym sumieniem polecam produkt VEMMA!!!!!!!

 

I jeszcze raz dziękuję za jego podarowanie panu „X”

Dziękuję w imieniu swoim, ale przede wszystkim w imieniu moich dzieci, które zdecydowanie się uodporniły i przestały ( póki, co) chorować.

DZIĘKUJĘ!!!!!  :)