Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

niedziela, 27 października 2013

" Jesień"





O jesieni, jesieni

Niech się wszystko odnowi, odmieni....
O jesieni, jesieni, jesieni .....
Niech się nocą do głębi przeźrocza
nowe gwiazdy urodzą czy stoczą,
niech się spełni, co się nie odstanie,
choćby krzywda, choćby ból bez miary,
niesłychane dla serca ofiary,
gniew czy miłość, życie czy skonanie,
niech się tylko coś prędko odmieni.
O jesieni!... jesieni! ... jesieni!

Ja chcę burzy, żeby we mnie z siłą
znowu serce gorzało i biło,
żeby życie uniosło mnie całą
i jak trzcinę w objęciu łamało!
Nie trzymajcie, nie wchodźcie mi w drogę
już się tyle rozprysło wędzideł ...
Ja chcę szczęścia i bólu, i skrzydeł
i tak dłużej nie mogę, nie mogę!
Niech się wszystko odnowi, odmieni! ...
O jesieni! ... jesieni! ... jesieni.

Iłłakowiczówna Kazimiera



A takim oto wierszem chciałam zacząć tego posta.

Szczerze mówiąc nie przepadam za tą porą roku.
Dzień staje się krótszy, słonko coraz częściej zasłania się chmurką (ale się zrymowało  :) ) szaruga za oknem- ech nie lubię jesieni.

Nie lubię tych wietrznych, deszczowych i ciemnych poranków.
Nie lubię chłodu i mrozu, nie lubię, nie lubię, nie lubię.

Lecz niestety nasz klimat jest taki a nie inny więc i w tej jesieni muszę znaleźć jakieś pozytywy.

Z pewnością ułatwiają mi to takie dni jak wczorajszy…
Niczym nie przypominający tych szaro-burych zimnych dni jakie przeważnie jesień nam serwuje.

Pamiętam… kiedyś jesień była piękniejsza (przynajmniej mnie się tak wydaje).
Park róż obok domu moich rodziców (a wtedy i mojego) przybierał niepowtarzalne barwy…

Spadające, kolorowe liście z drzew pokrywały dróżki owego parku tworząc niesamowity, kolorowy dywan…

Dziś już tak nie jest…

Albo ja już tego nie dostrzegam.
Przytłoczona problemami i zmartwieniami dnia codziennego nie widzę już tych pozytywnych aspektów jesieni.

I chyba tak do końca nigdy się do niej nie przekonam, szczególnie, że z początkiem jesieni dopada mnie totalna chandra.

Więc chyba droga pani Jesień musi się bardziej postarać obdarowując nas takimi ciepłymi dniami jak wczoraj abym zmieniła zdanie.

A póki co…. 

Byle do wiosny….

Ps. Na końcu parę zdjęć z tego o dziwo pięknego, jesiennego dnia :)

Bukiet liści

Kruche bukiety stoją w wazonach
w kolorach brązu, ochry, czerwieni.
Takie życzliwe, takie uśpione,
czas oszukały, już ich nie zmieni.

Stoją dostojnie, zdobią i lato,
swoją urodą przypominają.
Ogród w bukietach skryty i oto
uśmiechy budzi. Można się zająć

ich oglądaniem, wybraniem miejsca,
na którym w końcu je ustawimy.
Uśpione życie w trawach i w liściach,
w owocach głogu i jarzębiny.

Przypominają stare kobiety,
gdy pogodzone już z przemijaniem,
szeleszczą, jak ten w czasie zaklęty
bukiet jesienny, wciąż takie same.

Ciche, spokojne i uśmiechnięte,
wśród wspomnień żyją. Czasem się przyśni
ktoś z ich młodości. Choć wszystko więdnie,
w pamięci został jak bukiet liści.

Ako Ros




                                                                            Ale ubaw :)

 

                               I trochę radości także dla starszej siostry :)


                                        I fruuuuuuuuuuu liście na Julcię :)


                        Buziaczek w rączkę w podzięce za wspólną zabawę :)


                                                                      A kuku :)


                                                                               :)


                                         Z cyklu: "Zrobię mamie fryzurę"  ;) cz.1

     Hmmmm.... "wyrwę mamie trochę włosów bo fryzura jakoś nie chce się układać :)
( im bardziej ściskałam głową rączkę Julki żeby mnie nie ciągła za włosy tym ona większą miała frajdę z tego :) ) cz.2


  Totalna euforia Julki :)   Fryzura skończona... mama w końcu powiedziała magiczne słowo
" ałaaaaaaaaaaa" i Julki zadowolenie widoczne gołym okiem :)


                                                  Mój mały mężczyzna :)


 
                          "No fryzura skończona....mama wygląda świetnie- mam powody do zadowolenia "   :)


                                                                                      Cała nasza ferajna :) " KOCHAM WAS "  :*


                                                                 Najmłodsza z naszej "bandy" :)


                                                                                                              :)


                                                                                                     Mój skarbuś :)


Powtarzalność

jesień przyszła i poszła w za dużych rudych butach
drzewa gołe i bose rozebrane ze złota
park monochromatyczny i obcozimno cichy

ciepło łowię na wędkę zarzucając spojrzenia
każdy skrawek koloru przeglądając paletę
chwytam ciepłe oranże róże brązy i ugry
wyławiam czerwień z pieca tulę ciepłe kasztany

wypłukuję starannie wszystkie biele błękity
fiolety cyklameny oszczędzając zielenie,
w których już drzemią liści słabiutkie seledyny

na swoich cienkich nóżkach co dorosną szmaragdem,
zanim zetlą się w beże pomarszczoną suchością
urągając kolorom obiecanej jesieni

nie każdemu jest dane umierać purpurowo

 
Holy Golightly


Gdyby nasza Polska jesień była zawsze taka.... skłonna byłabym ją pokochać...
( zdjęcia nie są mojego autorstwa- znalezione w internecie).















Na ile te zdjęcia są prawdziwe a nie poprzerabiane???
Nie wiem... ale to nie zmienia faktu, że są przepiękne.





sobota, 19 października 2013

" Chrzest Święty"






No i nadszedł ten dzień …. Dzień Chrztu Świętego naszej małej księżniczki.

Dzień w którym pozbyła się grzechu pierworodnego, którym każdy człowiek po urodzeniu jest naznaczony i stała się dzieckiem Bożym.

Dzień w którym przyjęła najważniejszy z sakramentów.
To bardzo ważna uroczystość- zarówno dla nas rodziców jak również naszych bliskich ponieważ jesteśmy osobami wierzącymi.




Cała nasza trójka dzieciaczków była zawsze stosunkowo szybko chrzczona.
Dawid i Roksana nie mieli skończonych nawet trzech miesięcy.
 Julcia z przyczyn naturalnych ( długi pobyt w szpitalu ) była ochrzczona w dwa miesiące po wyjściu ze szpitala.

Chciałam podziękować w imieniu naszym jak również mojej małej córeczki rodzicom chrzestnym za to, że zgodzili się wziąć na siebie ten obowiązek jakim jest bycie rodzicem chrzestnym.

                                                 Z rodzicami chrzestnymi.


 

Dziękuję także Wszystkim gościom którzy uczestniczyli razem z nami w przyjęciu przez naszą córkę tego najważniejszego sakramentu jak również tym którzy nie mogli pojawić się w tym ważnym dniu ale wiem, że bardzo chcieli i byli obecni duchem…







  
A teraz trochę o samej uroczystości w kościółku.

Msza była stosunkowo krótka co moim zdaniem jest bardzo dobrym rozwiązaniem z racji płaczących dzieciaczków jak również ich rodzeństwa :)





                        Dawid, Zuzia, Maks i wujek Arek (Maks i Zuzia to dzieci mojej przyjaciółki )


Chrzcielnica przepiękna…. Jeszcze nigdzie nie widziałam tak cudnej chrzcielnicy.







Ksiądz prowadzący przesympatyczny.


                              Tu ojciec chrzestny odpala święcę od świecy paschalnej i przesympatyczny ksiądz :)

 
Jemu również chcemy podziękować za oczyszczenie naszego dziecka z grzechu pierworodnego.

Jedyne czego mnie osobiście brakowało to organów, których niestety na tej akurat mszy nie ma.

Ps. Jest jeszcze kilka osób których zabrakło a których bardzo chcieliśmy zaprosić ale niestety nasze mieszkanko jest bardzo malutkie i nie pomieściło by wszystkich...
Mam nadzieję, że te osoby się nie pogniewają.

A teraz reszta zdjęć z tego dnia....













                                  Bez Julinki bo dla niej już było za dużo i wyszła z babcią i dziadziem z kościółka :)





 




 Nasza bohaterka z mamusią :)


Z mamusią, wujkiem Arturem, ciocią Agatą i Dawidek.



A teraz jeszcze jedno zdjęcie ale żadnego z naszych gości.
Dodaję je ponieważ zbulwersował mnie ten widok....
Jak można pozwolić dziecku bawić się  tabletem w kościele???
Skoro rodzic zgadza się na coś takiego to po co w ogóle zabiera dziecko do kościoła???
Moim zdaniem to bez sensu....
Więcej nie napiszę bo aż brak mi słów na taki widok....

 

poniedziałek, 7 października 2013

" Kolejny skarb w naszej rodzinie"







Nadrabianie zaległości postanowiłam rozpocząć od bardzo ważnego wydarzenia w naszym życiu.
A mianowicie narodzin naszego trzeciego dziecka.
Kochani chciałam Wam wszystkim i każdemu z osobna przedstawić naszą córeczkę Roksankę.


  


 


Z tatusiem.





 
Roksana urodziła się 30 lipca 2013 roku.
Urodziła się w 39 tygodniu ciąży z wagą 3500 gram i wzrostem 56 cm.
Dostała 10 punktów w skali APGAR.
Jest śliczną, zdrową dziewczynką. :)
Cała ciąża przebiegała bez jakiś większych komplikacji ale o tym napiszę w osobnym poście.
A teraz kilka zdjęć naszej już ponad dwu miesięcznej córci.