Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

piątek, 15 listopada 2013

" Cudowne wieści "






Już jakiś czas temu miałam Wam powiedzieć o tej wspaniałej nowinie.
Ale chciałam poczekać na potwierdzenie i 100% pewność.
 
Otóż kochani jakiś czas temu dostałam ze szkoły Julki karteczkę z informacją, że dnia 18 maja 2014 w tamtejszej parafii została zarezerwowana msza komunijna.

Dostałam również wniosek/ oświadczenie który/e trzeba było wypełnić i podpisać w celu zezwolenia przygotowania Julki do spowiedzi świętej i komunii przez szkolną katechetkę.

W pierwszym momencie pomyślałam, że to jakaś pomyłka.

Ponieważ zawsze utwierdzano nas w przekonaniu, że nasze dziecko nigdy nie przystąpi do komunii świętej ponieważ nie jest świadoma (według co poniektórych), nie rozumie, jest warzywkiem (nie cierpię tego typu sformułowań) itp.

Co dla mnie jako matki dziecka niepełnosprawnego było totalnie niezrozumiałe.

Skoro moje niepełnosprawne dziecko otrzymało chrzest święty a tym samym zostało oczyszczone z grzechu pierworodnego to dlaczego pozbawia się go przyjęcia kolejnego z sakramentów?

Skoro podczas chrztu świętego to my rodzice składamy przyrzeczenie w imieniu dziecka i zobowiązujemy się wychować go wierze to dlaczego i przy kolejnym sakramencie nie może być podobnie???

Przyjmując sakrament Chrztu Świętego Julia stała się dzieckiem bożym… 

I co????

Nagle przestała nim być? 

 Bo jest inna, niepełnosprawna?
 
Właśnie tak to rozumiałam bo dla mnie to było niedorzeczne.

Bóg ją taką stworzył i pozwolił żyć a przez jakieś głupie przepisy które mówią ,że dziecko musi odróżniać dobro od zła, musi odróżniać zwykły chleb od pana Jezusa czy w końcu musi przystąpić do spowiedzi święte moje i tak już poszkodowane dziecko musi ponosić kolejne konsekwencje swojego kalectwa którego przecież w ogóle nie jest winne….

A na podstawie jakich dowodów twierdzi się, że dzieci takie jak Julka nic nie rozumieją???

Czy ktoś umie to w 100% sprawdzić???
 
Czy ktoś wie co tak naprawdę  w jej głowie siedzi, że tak się wyrażę???

Nie…. tego nikt nie wie i nikt nie jest w stanie tego udowodnić.

Może Julka ( i nie tylko Julka) po prostu ma tak ogromne problemy z własnym ciałem, że im bardziej się stara coś pokazać, jakoś zasygnalizować, że tak naprawdę dużo do niej dociera, dużo rozumie  przynosi po prostu  odwrotny skutek.. .

Czy ktoś się kiedyś nad tym zastanowił???

Takich dzieciaczków czy już nawet dorosłych ludzi jest mnóstwo.

Skrzywdzeni przez los a później na każdym kroku odrzucani przez społeczeństwo bo nie pasują do jakiegoś tam schematu…

Bardzo się cieszę, że pomalutku zaczynają powstawać filmy typu 



czy   


bo pokazują tą niepełnosprawność w trochę inny sposób.

Łamią stereotypy o osobach tych najbardziej dotkniętych kalectwem…

Tych którzy nie dość, że mają problem z własnym ciałem (nie potrafią niejednokrotnie nad nim zapanować , ruszyć kończynami,  inni z kolei mają tych ruchów stanowczo za dużo tak jak moja Julka i często właśnie przez tą swoją nieskoordynowaną ruchliwość są uważane za całkowicie nie kumate ) ,nie mówią ( często dlatego, że ich narząd mowy zastał tak samo  dotknięty porażeniem jak nogi czy  ręce… – dużo bym mogła wymieniać tych wszystkich przypadłości ale pewnie już doskonale wiecie o co mi chodzi.

Łamią te stereotypu bo większość naszego społeczeństwa widząc właśnie takie osoby z automatu myśli, że to niemożliwe aby cokolwiek rozumiały.

A tu się okazuje, że wcale tak nie jest.

Często te osoby po prostu nie potrafią znaleźć sposobu aby zakomunikować ,że one są….  Tu……..  i teraz i wszystko rozumieją.

Niektórym jeżeli mają szczęście zupełnie przypadkiem się to udaje ale są i tacy którzy do końca swoich dni zostają skazani na życie tylko i wyłącznie w łóżkach  z własnymi myślami, i z własnym światem, często w jakiś domach opieki gdzie od czasu do czasu podejdzie ktoś do tego „kogoś” aby wykonać wszystkie podstawowe czynności i z politowaniem ( jak dobrze pójdzie… lepiej z politowaniem niż złością) odezwie się do ów „kaleki” a ten „biedak……” 

No właśnie…

Co ten „biedak” w takich chwilach pomyśli???

Odpowiedź na to pytanie zostawię każdemu z osobna….

Ależ się rozkręciłam….

Ale w końcu wyrzuciłam to z siebie bo już od dawno gdzieś to we mnie siedziało i nie dawało spokoju, denerwowało i wprawiało w podły nastrój.

Dlaczego nasze społeczeństwo z taką łatwością skreśla osoby które są „inne”, „niepełnosprawne” ?

To,  że takie są nie oznacza, że są gorsze- niejednokrotnie intelektualnie są powyżej przeciętnej…

Dlaczego my jako społeczeństwo zamiast uciekać wzrokiem, odsuwać się nie podejdziemy do takiej osoby i nie powiemy : „Hej… jak się masz? „

Dlaczego nie próbujemy choć w minimalny sposób traktować te osoby normalnie… po ludzku?

Pewnie na to i inne pytania będzie tyle odpowiedzi co ludzi, bo każdy ma swoje zdanie ale mam nadzieję, że ja się kiedyś doczekam, że ktoś zupełnie obcy, przypadkowy podejdzie do mojej Julki i bez jakiegoś współczucia potraktuje ją jak normalnego zdrowego człowieka…. i po prostu zapyta „Jak się masz ?„

Świat byłby piękniejszy i łatwiejszy przede wszystkim dla ludzi „innych” gdyby tak właśnie było….

Ale wróćmy do komunii bo dość łatwo uciekłam od początkowego zamysłu tego posta.

No więc w szkole odbyło się zebranie z katechetką w sprawie pierwszej Komunii Świętej na którym oczywiście byłam.

Jadąc na nie po głowie chodziło mi milion różnych myśli… ta dominująca to
-pewnie powiedzą mi, że się pomylili i o Julię tu nie chodzi.
-choć były i takie oczywiście, że przecież skoro wysłali zawiadomienie to wiedzą doskonale w jakim stanie jest Julka i nie doszło by do pomyłki.

Na miejscu okazało się, że faktycznie Julia do pierwszej Komunii Świętej przystąpi.

JUPIIIIIIIIIIIIIIII !!!!!!  :)

Oczywiście było mnóstwo pytań…

Zapytałam między innymi o to jak to się stało, że takie dzieci jak Julka mogą przyjąć Pana Jezusa skoro reguły mówią same za siebie.

Katechetka wyjaśniła to tak, że nie zawsze w tamtejszej parafii były tego typu Komunie czyli tak mocno niepełnosprawnych i ograniczonych pod wieloma względami dzieci.

Tamtejszy proboszcz wychodził z podobnego założenia jak Wam już wyżej opisałam.

Jednakże kiedyś ów katechetka podsunęła mu do przeczytania jakiś artykuł w którym w cudowny sposób była opisana historia jakieś osoby niepełnosprawnej z potwornymi deficytami praktycznie całego ciała.

Także uważano tą osobę za całkowicie nie rozumiejącą, nieświadomą itp…

Do czasu jak w jakiś sposób znalazła swój „klucz”.

„Klucz” do pokazania światu, że byli w ogromnym błędzie co do jej osoby, że przez te wszystkie lata doskonale rozumiała wszystko co się wokół niej działo, wszystko co się do niej mówiło.

To właśnie ten artykuł spowodował zmianę toku myślenia tamtejszego proboszcza.
Od tamtej pory wszystkie dzieci „ośrodkowe” bez wyjątku mają szansę i możliwość przystąpienia do Komunii Świętej.

Pytałam również o to jak będzie wyglądała spowiedź i samo przyjęcie komunii?

To dość istotne pytania które nie dawały mi spokoju.

Jak Jula się wyspowiada (bo to jest jednym z warunków) skoro nie mówi?

Katechetka wyjaśniła ,że kapłani mają swoje sposoby… a w praktyce wygląda to tak, że odmawiają swoje regułki (może jakieś specjalne pod kątem takich dzieciaczków- tego nie wiem) w obecności dziecka ale dziecko nie musi nic odpowiadać bo przecież nie jest w stanie.

Samo przyjęcie Pana Jezusa też wydawało mi się niemożliwe.

Myślałam, że Hostia zostanie zastąpiona czymś innym –płynnym…

Jednak i tu się myliłam.

Będzie normalnie, że tak powiem czyli Pan Jezus będzie w postaci Hostii.

Hmmmm…. Nadal zadawałam sobie pytanie jak to możliwe?

Przecież Julka zadławi się tak dużą Hostią.. nie potrafi samodzielnie gryźć a co dopiero czekać aż Hostia sama rozpuści się jej w ustach- będzie próbowała ją połknąć lub wypluć co było by nie na miejscu.

Katechetka odpowiedziała krótko:

- ksiądz odłamie taki kawałeczek Hostii jaki zasugerują rodzice- może być nawet ociupinka mniejsza niż połówka paznokcia malutkiego palca… do pomocy będzie miał również łyżeczkę i wodę jakby któremuś z dzieci trzeba było w ten sposób pomóc przyjąć Pana Jezusa.

Cudowna wiadomość nieprawdaż???

No więc Julia pójdzie do komunii. :)
Niesamowite- moja radość sięga zenitu :)
To cudowna niespodzianka której się nie spodziwałam o której nawet nie miałam odwagi śnić ;)

Tylko tak sobie myślę dlaczego musi to być aż w Zabrzu a nie u nas..w naszej parafii?

Zostaje tylko nadzieja, że z czasem każdy proboszcz natrafi na taką katechetkę która podsunie mu taki artykuł. ;)

Chciałabym aby w przyszłości tego typu wydarzenia nie były wyjątkami i czymś mało spotykanym a żeby w każdej parafii była taka możliwość… dążymy do integracji… są szkoły, przeczkola …. Może kiedyś będzie możliwe przyjęcie pierwszej Komunii Świętej właśnie w atmosferze integracji czyli dzieciaczki zdrowe i te chore- niepełnosprawne… ( te uważane za upośledzone, nie rozumiejące... te najbardziej dotknięte kalectwem całego ciała ).

Więc kochani podsumowując :

Julka dnia 18 maja 2014 roku o godzinie 9:45 przyjmie kolejny z sakramentów jakim jest Komunia Święta.

2 komentarze: