W ostatnich
postach wspominałam Wam, że mamy spore problemy z jedzeniem Julki.
Karmienie Julci
od zawsze do łatwych nie należało, zarówno dla niej jak i dla nas.
Jednak od
kilku miesięcy stało się to jeszcze bardziej problematyczne.
Kiedyś
mycha jadła szybko, wszystko i w dużych
ilościach, nie było potrzeby miksowania posiłków- wystarczyło „rozciapanie”
widelcem.
Jednak od
ponad roku każdy posiłek musi być miksowany
na gładką masę, ponieważ Julka zaczęła się krztusić, dławić , zachłystywać i coraz częściej ma odruch wymiotny przy jedzeniu,
Przez jakiś czas pomagało, jednak od kilku miesięcy obserwujemy kolejne pogorszenie się tej umiejętności.
Bywają takie dni ,szczególnie jak Juleczka jest chora, że nie chce jeść w ogóle - tak było od wtorku zeszłego tygodnia do piątku.
Była wtedy
na kroplówkach.
Niestety
taki stan rzeczy zdarza się coraz częściej i zaczyna się to robić
niebezpieczne.
Póki co wyniki krwi Julki są idealne - żadnej anemii ani nic z tych rzeczy ( nigdy nie było z tym problemu).
Obawiam się
jednak, że jak takie niejedzenie będzie się powtarzać w końcu pojawi się anemia
i inne paskudztwa, a z nimi poważne konsekwencje zdrowotne.
Do tego jej
ciągłe infekcje ,jak się okazuje mogą być spowodowane zachłyśnięciami których
często nawet nie zauważamy.
W związku z
czym po sugestiach naszego neurochirurga zaczęliśmy tak na poważnie rozważać
założenie PEG-a.
Od zawsze
byłam temu przeciwna- już z 2 lata temu sugerowano nam tego typu rozwiązanie,
jednak wtedy moim zdaniem nie było takiej potrzeby.
Owszem
karmienie było trudne ale mimo wszystko Julia jadła, nie chorowała tak bardzo.
Nie
zgodziłam się.
Teraz coraz częściej o tym myślę, ciągle do
końca nie jestem przekonana, ciągle mam wątpliwości, jednak widząc co się
dzieje, widząc jaką trudność sprawia Julii jedzenie, widząc krztuszenie, dławienie
i tym podobne ekscesy zaczynam myśleć racjonalnie.
Serce jest
na nie, ale rozsądek podpowiada , że nie możemy pozwolić aby taki stan rzeczy
trwał nadal.
Tym
bardziej, że z powodu zachłyśnięć może zacząć dochodzić do zachłystowych
przewlekłych zapaleń płuc.
Boję się tego,
boję się, że po jakimś czasie leki nie będą pomagać i Julia nie wykaraska się z
tego stanu zapalnego.
Posiłki są
coraz mniejsze ( a raczej Julka z tych posiłków je coraz mniej) , a przecież
powinno być na odwrót.
Rośnie,
dojrzewa więc powinna zjadać coraz więcej a nie mniej.
Nie wiem,
czy powodem takiego stanu jest postępujące dziecięce porażenie mózgowe ( bo tak
też może być) czy jakiś stan zapalny przełyku, żołądka czy jakiegoś innego
odcinka przewodu pokarmowego.
W związku z tym dziś byliśmy u gastroenterologa, doktor Porębskiej.
Fantastyczny lekarz –ordynator Oddział Gastroenterologii i Hepatologii Dzieci - Klinika Pediatrii w Zabrzu.
Dostaliśmy
skierowanie do szpitala w trybie pilnym.
Trzeba
znaleźć przyczynę lub ją stanowczo wykluczyć aby wiedzieć czy PEG jest na pewno
potrzebny i konieczny.
Jutro mam zadzwonić do pani doktor aby dowiedzieć się kiedy mamy być przyjęci.
Problem
jednak w tym, że Julia jest na antybiotyku, a żeby przeprowadzić badania które
muszą być wykonane w znieczuleniu, Julia musi być zdrowa i minimum dwa tygodnie
bez antybiotyku.
Cóż…. zobaczymy
co jutro pani doktor zdecyduje.
Przede mną
bardzo trudne decyzję które spędzają sen z powiek.
Boję się
tego Peg-a, boję się ,że Julia w jakiś sposób zostanie ograniczona przez niego.
Ona uwielbia wodę, nie wyobrażam sobie aby pozbawić jej przyjemności korzystania
z basenu z powodu PEG-a - choć może PEG wcale nie jest przeciwwskazaniem do
tego typu aktywności ( tego nie wiem).
Boję się
samego założenia, boję się komplikacji po zabiegu, boję się samoistnego
wypadania PEG-a. Dużo tego „boję się…..”
Z drugiej
strony jednak patrząc może to jest jakieś sensowne wyjście z sytuacji???
Julia przestanie się męczyć przy jedzeniu , a jak będzie miała dobry dzień i będzie miała ochotę jeść doustnie zawsze możemy ją tak nakarmić.
Nie będzie
się krztusić, dławić i zachłystywać a co za tym idzie przestanie chorować i
będzie mogła systematycznie uczestniczyć w zajęciach w ośrodku który uwielbia.
Będzie
dostawała odpowiednią ilość płynów, bo pojenie Julki od zawsze było trudne.
Dla
niej picie mogło nie istnieć .
Niestety często zdarzały się stany odwodnienia
bo nie szło Julki zmusić do picia.
Wtedy z
odsieczą przychodziło hospicjum, które zakładało wkłucie i Julka była
nawadniana kroplówkami. Wcześniej w każdej takiej sytuacji konieczny był pobyt
w szpitalu ( zanim Julka została podopieczną hospicjum).
Jak widzicie
waham się potwornie.
Sama nie
wiem co robić- każda decyzja może nieść i pewnie będzie niosła swoje
konsekwencje.
Cóż czas
pokaże co trzeba zrobić….
Myślę , że jak uda nam się zrobić te wszystkie
badania o których mówiła dziś pani
doktor , sytuacja zrobi się trochę bardziej jasna.
Dowiemy się czy przyczyna tkwi w przewodzie
pokarmowym czy niestety Julia po prostu nie jest już w stanie doustnie
przyjmować posiłków……
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz