Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

piątek, 15 lutego 2013

"Niespodzianka"



                                                           NIESPODZIANKA




Zawsze byłam przekonana, że wszystko, co się dzieje w moim życiu w dużej mierze zależy tylko ode mnie.
Wiadomo są sytuacje, na które nie mamy zupełnie wpływu i decyduje za nas życie, ale są też i takie, którymi my sami kierujemy i nic ani nikt nie jest w stanie tego zmienić.

No, więc powracając do początku mojej wypowiedzi, czyli mojego przekonania, że wszystko zależy ode mnie….
Otóż nie tak do końca i już wcale nie jestem tego taka pewna jak wcześniej i nigdy już nie będę.

Życie pisze nam jednak własny scenariusz i nie zawsze „pyta”, co w nim umieścić.

Tak stało się w naszym przypadku.

Od bardzo dawna wydawało mi się, że nasze życie jest w miarę poukładane.
 Wiadomo niepełnosprawność Julki liczy się swoimi prawami, ale po za tym jakoś funkcjonowaliśmy z dnia na dzień według pewnego schematu, który ułatwiał nam życie.
Wszystkie decyzje czy kroki poczynione w danym kierunku były dobrze przemyślane i przedyskutowane.

Aż pewnego dnia….stało się coś zupełnie niespodziewanego i nie planowanego.




Tak, tak kochani dobrze widzicie i oczy Was nie mylą….
Pewnie wielu z Was jest teraz w ogromnym szoku....uwierzcie ja też byłam.
Okazało się, że jestem w ciąży i będziemy mieli trzecie dziecko.

Nie powiem, że wiadomość ta mnie uradowała, bo początkowo wcale tak nie było, właśnie ze względu na to, że było to zupełnie nie planowane.

Byłam przerażona…

Zaczęłam zadawać sobie mnóstwo pytań-czy dziecko będzie zdrowe? Jak to będzie? Czy damy radę? Czy nas stać? Gdzie się pomieścimy?

Wiele było tych niewiadomych  i były dość uzasadnione.

Mieszkkanko mamy maleńkie bo dwa pokoje (49 metrów) .

Julia powinna mieć swój własny pokój dostosowany do jej potrzeb niestety warunki na to nie pozwalają. Na ile było to możliwe to dopasowaliśmy go do jej potrzeb, ale to wciąż za mało. Początkowo Julka dzieliła pokój z Dawidkiem jednak ta opcja się nie sprawdziła, ponieważ Julka różnie sypia w nocy i często zdarzało się tak, że budziła Dawida, (mimo iż wcale nie płakała, ale „gadała sobie” po swojemu, kopała w łóżko itp.) no i Dawid się zbuntował i stwierdził, że nie chce spać w pokoju razem z Julka.

Oczywiście nie miało to wpływu na jego stosunek do Julki-nadal jest cudownym, opiekuńczym młodszym-starszym bratem.

Także perspektywa kolejnego dziecka była dość trudna do wyobrażenia….
Zaczęliśmy się zastanawiać gdzie się wszyscy pomieścimy.

Kolejną obawą była obawa finansowa.
Nie będę udawać, że wiedzie nam się fantastycznie, bo wcale tak nie jest i nie sztuką jest udawać przed wszystkimi kogoś, kim się nie jest, lecz sztuką jest umieć przyznać się do swoich słabości i problemów.

Te dwie obawy spędzały mi sen z powiek przez kilka dni.
Jednak z odsieczą przyszła moja mama, za co jej z całego serduszka dziękuję.

Podtrzymywała mnie na duchu od samego początku i tłumaczyła, że jakoś się ułoży, że będzie dobrze i mam się nie martwić.

I zaczęłam patrzeć na tą całą sytuację zupełnie inaczej….

To nie tak, że nie ucieszyłam się z tej ciąży.
Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę –pewnie z racji tego, że sama jestem jedynaczką.
Ale strach i obawy przysłoniły tą radość, bo nie sztuką jest spłodzić dzieci, ale je wychować i dać wszystko, czego potrzebują i tego właśnie bałam się najbardziej.

Tak jak pisałam wyżej zawsze chciałam mieć „dużo” dzieci, ale nie miałam na tyle odwagi, aby się zdecydować na kolejne dziecko.
Gdzieś się pojawiały takie rozmowy i może plany, ale były one zdecydowanie oddalone w czasie.
Aż zdarzyła się niespodziewana i nieplanowana niespodzianka.

Dziś z perspektywy czasu patrzę na to zupełnie inaczej.
Tak, tak z perspektywy czasu, bo już trochę go minęło, od kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży.

Tak sobie myślę.......... może tak właśnie miało być.

„Ten” na górze miał swoje plany wobec mojej osoby i doskonale wiedział, że świadomie nie zdecyduję się na kolejne dziecko, (mimo, że zawsze chciałam troje czy nawet czworo) i postanowił zrobić nam niespodziankę.

Wiedział doskonale, że na Dawidku kiedyś spocznie ogromna odpowiedzialność i nie czarujmy się poświęcenie opieki nad siostrą i postanowił dać mu rodzeństwo do pomocy.

I wiecie, co…. Poczułam ogromną ulgę- już się nie boję, że sobie nie poradzimy, bo poradzimy…
I bardzo się cieszę z tego dzieciątka.

Jak się wykarmi dwójkę to i z trójką nie będzie problemu.
Pierwszy rok będzie najtrudniejszy, kiedy to dzieciątko będzie potrzebowało pieluch, mleka, kaszek, ale i z tym sobie poradzimy-wierzę w to głęboko.

A Dawid w dorosłym już życiu będzie miał wsparcie, którego Julka niestety nigdy nie będzie w stanie mu dać.

Bo on w sumie ma siostrę, ale jakby jej nie miał.
Bo Julka się z nim nie pobawi, nie pokłócą się o klocki, nie będzie się mądrzyć jak starsza siostra, więc jest jakby jedynakiem z siostrą.
Choć zdarza się nawet dość często, że Dawid bawi się z Julką- wchodzi do jej łóżka z maskotkami .
Opowiada jej coś i odpowiada za nią…

Słodko się na to patrzy   :) , ale wiadomo to nie to samo, co zdrowe rodzeństwo, z którym będzie można porozmawiać na wszelkie tematy.

Także oto właśnie ta niespodzianka, o której wspominałam już na fb a co po niektórzy z ciekawości nie mogli wytrzymać.  ;)

Ot zagadka rozwiązana.

A oto dwa zdjęcia mojego maleństwa.

Pierwsze zrobione w 5 tygodniu ciąży gdzie jeszcze szczerze mówiąc oprócz pęcherzyka żółtkowego nic nie widać i drugie zrobione w 9 tygodniu gzie już ładnie widać zarys główki, rączek :)
 






Ps.  A dla ciekawskich :) którzy się teraz zastanawiają w którym jestem tygodniu to kochani oznajmiam, że jestem w 16 tygodniu ciąży.

3 komentarze:

  1. WOOOOOOW!!!! Gratulacje!!! :D
    Ola przede wszystkim, zdrowia siły i donoszonej ciąży! :)Zdjęcia z USG piękne. Kochana uwierz mi wiele ludzi w Polsce boryka się z problemami finansowymi i mieszkaniowymi. My tak mięliśmy z Emi, w końcu wylądowałam u moich rodziców i tu też są trudne warunki, mam nadzieję na przeprowadzkę i trochę łatwiejsze życie ale na razie swoje trzeba wycierpieć-niestety.:/ Jeszcze raz dużo zdrówka, buziaki dla pociech :*

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję kochana:)
    my również przez prawie 4 lata mieszkaliśmy z moimi rodzicami a teraz od ponad 3 już na swoim :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Olu!
    Gratuluję Ci z całego serca.Trzymam kciuki za Twoje zdrowie i Twoje maleństwo.Dziecko to wielki dar :)

    OdpowiedzUsuń