Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

czwartek, 13 października 2016

" Czyżby zła diagnoza???? "







Długo nie pisałam….
Czekałam, czekałam aż stan Julii się choć odrobinę poprawi.
Od kiedy w kwietniu wyszliśmy ze szpitala było super, było super aż albo tylko do lipca. Niestety tylko do lipca.
Później było już tylko gorzej.
Może dlatego nie pisałam, nie chciałam Was raczyć tylko i wyłącznie złymi informacjami. Bo ten mój blog niestety ciągle „pachnie” pesymizmem.
Są chwile lepsze ale niestety trwają bardzo krótko, a ostatnio nie ma ich już w ogóle.
Teraz jest tak źle ,że pogarszający się stan Julki niestety widać z tygodnia na tydzień.
Choroba jest coraz bardziej agresywna.
Mamy różnego rodzaju napady.
 Każdy jest inny.
Niestety doszły takie, w trakcje których Julia sinieje.
Potworny to widok.
Już kilka lat temu zaczęłam zastanawiać się czy przypadkiem Julia nie cierpi na jakąś chorobę genetyczną skoro nic jej nie pomaga .

Prosiłam kilkakrotnie o skierowanie do poradni genetycznej lecz zawsze słyszałam jakieś tłumaczenia które niestety jakoś do mnie przemawiały….

Jednak to co się dzieje od lipca spowodowało, że temat wrócił, wrócił ze zdwojoną siłą.

Znów usłyszałam, że nawet jak coś jest nie tak z genetyką to nie zmieni to formy leczenia ( ??? ) co za bzdury…..

W piątek była u nas cudowna pani doktor Ola z naszego hospicjum.
Powiedziałam jej o moich podejrzeniach, o moich rozmyśleniach….
Zaskoczona , zapytała : „to Wy nie mieliście badań genetycznych ani metabolicznych? „
Była wyraźnie zaskoczona.
O chorobach metabolicznych można powiedzieć nie miałam pojęcia. Coś tam kiedyś słyszałam ale jak to się mówi piąte przez dziesiąte.

Doktor Ola powiedziała, że moje obawy mogą być słuszne, jednak ona bardziej stawia na jakąś chorobę metaboliczną. 
Tym bardziej , że objawy które ma Julia nie wynikają absolutnie z wcześniactwa.
W poniedziałek przy pomocy doktor Oli trafiliśmy na konsultację do neurologa w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka i Matki.
Pani doktor niesamowicie ciepły człowiek. Zastanawiam się jakim cudem wcześniej do niej nie trafiłam- tym bardziej, że intensywnie szukałam dobrego neurologa który nie odeśle mnie z kwitkiem a objawy Julki nie zwali tylko i wyłącznie  na wcześniactwo. 
Tak jak to robili wszyscy. Szczególnie, że do 4 roku życia Julia robiła postępy. Małe bo małe, ale robiła.
Wysłuchała mnie i powiedziała, że badania genetyczne i metaboliczne to podstawa, szczególnie, iż wyniki rezonansu i eeg nie są jakąś tragedią i , że nie można wszystkiego zwalić na wcześniactwo.

Od dłuższego już czasu zastanawiałam się czy to przedwczesne przyjście na świat Julki nie było tylko moim pechem a jakąś ukrytą chorobą Julki którą mój organizm wychwycił i po prostu chciał się pozbyć chorego dziecka i przez to doszło do przed wczesnego porodu.

Teraz czeka nas wizyta u genetyka i metabolika ( czekamy na termin) - niestety prywatnie ponieważ terminy z NFZ są tak odległe ,że nie możemy czekać.

Nie mamy już czasu na czekanie, Julii stan pogarsza się w tak błyskawicznym tempie , że aż się boję….

Julia mimo swojej niepełnosprawności zawsze była szczęśliwym dzieckiem, uśmiechniętym, radosnym. Co można było zawsze zauważyć na zdjęciach które dodawałam czy na blogu czy na fb.

Niestety tej Julii już nie ma, odeszła ( mam nadzieję, że tylko chwilowo).
Nie pamiętam już kiedy Julka była radosna uśmiechnięta….

Teraz codziennością jest niestety nieustający płacz, „wściekanie” się, rwanie włosów z głowy, „warczenia”, zgrzytanie zębami, szuranie nogami, dziwne podskakiwanie w łóżku, nieustająca dziwaczna mimika twarzy i kilkanaście napadów na dzień.

Widać, że ogromnie cierpi, że ją coś boli ( bo tylko w takich przypadkach Julka tak się zachowywała- zdarzało się to raz na jakiś czas).

Teraz ból i cierpienie to jej chleb powszedni, a mnie serce pęka z niemocy… z bezradności. Często płaczemy obie, bo ja psychicznie nie daję już rady.

Zdziwią się pewnie tym wpisem osoby które uważały , że jestem taka dzielna, twarda i silna.

Nic bardziej mylnego. Zawsze robiłam dobrą minę do złej gry, uśmiechałam się bo co miałam robić?? Użalać się nad losem mojego dziecka i swoim??

Teraz jednak nie daję już rady…. Nie przy tym co obserwuję….  Nie jestem w stanie się nie załamywać widząc jak moja ukochana córka cierpi, gaśnie  i wymyka mi się z rąk. Proszę tylko Boga ,żeby nie wymknęła się na zawsze…

Julia zaczęła mieć problemy z oddychaniem.
Zdarzało nam się to czasami , ale tylko wtedy kiedy Julia przechodziła infekcję oskrzeli czy płuc. Teraz niestety zdarza się nawet jak Julka jest bez infekcyjna.

Objawia się to zaciąganiem klatki piersiowej podczas oddychania jak również takimi dziwnymi wzdychaniami- wtedy Julka łapczywie łapie powietrze.

Może gdyby udało się zrobić te cholernie drogie przeszczepy komórek coś by się poprawiło??? Choć wiadomo gwarancji nie ma.

Jednak ja mam nadzieję, ciągle ją mam. 
Gdybym jej nie miała już dawno zgłupieję i zamkną mnie w zakładzie zamkniętym. 
 Tylko ta nadzieja pozwala mi jako tako funkcjonować.
Także raz jeszcze proszę WAS, błagam WAS wspierajcie naszą zbiórkę.
 Chociażby sms-ami.
1,2,3,4,5…. Sms-ów ile kto może , każdego miesiąca…….

BŁAGAM!!!!

Nie mam już sił na nic, a mam jeszcze przecież Roksanę i Dawida.
Oni też mnie potrzebują, też chorują i też się o nich martwię.

Z Dawidem w niedzielę idziemy do szpitala.
Ma narośl pod kolanem , która uznawana była za brodawkę i kilka lat na nią leczona.
Ów brodawka odpadła po lekach od dermatologa ale…. Odrosła w tym samym miejscu i tym sposobem dowiedzieliśmy się, że to nie może być brodawka bo brodawki nie odrastają w tych samych miejscach.

Dawid w poniedziałek będzie miał wyciętą tą narośl a wycinek pójdzie do badania histopatologicznego. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i że to nie będzie nic poważnego bo już całkiem oszaleję.
Potwornie się boję o niego.
Jak to się mówi: „ Jak nie urok, to sraczka”….

Pamiętajcie o nas………….

1 komentarz:

  1. Oluś, przutulam Was. Mam Was w modlitwach i w sercu. No i rozsyłam...

    OdpowiedzUsuń