Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

czwartek, 16 sierpnia 2012

" Delfinoteraia dzień 4 - sesja 2 "





Sesja druga tak samo jak pierwsza przebiegła bez jakichkolwiek utrudnień.

Julka była rozluźniona i zrelaksowana a uśmiech na jej buźce gościł częściej niż na pierwszej terapii.

Była tak rozluźniona i spokojna, że pozwoliła się nawet posadzić na delfinka.











Nie trwało to długo, ale zawsze coś…

Tym bardziej, że najczęściej bywa tak, że jak chcemy ją posadzić to automatycznie wygina się do tyłu i potwornie napina nogi jak również cały tułów.

Wygląda wtedy to tak jakby jej ktoś „gipsu nalał do buźki i całe ciałko zesztywniało”.

Nie wiem czy robi to celowo, świadomie czy może jest to niezależne od niej.

Trudno to stwierdzić, choć coraz częściej wydaje mi się jednak, że większość z jej zachować, czynów, ruchów jest jak najbardziej celowa i ona doskonale wie, co i kiedy chce zrobić.

Szczególnie jest to widoczne jak coś przy niej robię a ona natychmiast robi wszystko żeby utrudnić mi zrobienie tego, robię.

Pewnie wielu z Was teraz myśli sobie, „co ona pisze? Oszalała? Celowo robi na złość?”

Otóż tak kochani- doskonale wiem, co piszę.

A moją pewność utwierdza zawsze fakt, iż Julka uśmiecha się wtedy w specyficzny sposób (czyt. Urwisowaty uśmiech).

I nie jest to żaden mój wymysł czy wyobrażenie.

Zbyt często to obserwuję.

Z jednej strony czasem jest to trochę denerwujące, bo naprawdę potrafi mi tak utrudnić podstawowe czynności pielęgnacyjne, że głowa boli, ale z drugiej strony mam cudowny dowód na to, że Julka nie jest tak mocno jak większość lekarzy twierdziła upośledzona.

Świadomie myśli, co ma w danej chwili zrobić, żeby jak najefektywniej utrudnić mi wykonanie danej czynności, po czym w ten swój jakże cudowny, uroczy i urwisowaty sposób uśmiecha się a jak jej mówię żeby nie robiła mi na złość to robi to jeszcze mocniej i uśmiecha się tak, że, mimo że jestem zła od razu wszystko mi przechodzi i śmieję się razem z nią.

Ale wróćmy do sesji, bo jak zwykle rozpisuję się ( mój mąż zawsze się śmieje jak piszę do kogoś sms i pyta czy książkę pisze ha ha ha , ale tak już mam od zawsze jak się wciągnę w pisanie to już przestać nie mogę). :)

No, więc po pięknym siedzeniu i zgubieniu chustki na głowę przyszła kolej na „leżakowanie” na Allegro.
















Ta pozycja również przypadła do gustu Julce.

Dodać muszę, że w ubiegłym roku mowy nie było żeby Julkę położyć czy posadzić na delfinie, bo mogłoby się to skończyć” kontuzją” delfina, więc terapeuta nawet nie próbował.

W końcu bezpieczeństwo delfinów jest również bardzo ważne i bardzo się cieszę, że tu gdzie jeździmy dba się o to a w szczególności dbają o to terapeuci, bo to oni są z dziećmi w wodzie i to oni odpowiadają za bezpieczeństwo dzieci i delfina.

Oczywiście jest również treser delfina.

Jego rola w terapii jest również bardzo istotna, ponieważ to on wydaje komendy delfinom według sugestii terapeuty.

No, więc po raz kolejny wróćmy do tematu :)

Ta sesja była bardzo „owocna”.

Julka siedziała, leżakowała na Allegro dodatkowo była tak rozluźniona, że jej nogi bardzo sporadycznie machały ( a to nietypowe jak na nią. Jej nogi niestety prawie cały czas są w ruchu, zresztą ręce także (może z rękami nie jest to aż tak bardzo nasilone, ale jednak także się zdarza) a tym razem nóżki były spokojne nawet podczas leżenia w pozycji „ na brzuchu” na grzbiecie delfina.

Właśnie to jest najbardziej zaskakujące, ponieważ jak już nogi Julki były „spokojne” to w pozycji „na plecach” i to także tylko na małą chwilę a tutaj taka niespodzianka.

Musze chyba bardziej doceniać moje dziecko i wierzyć w nią ciut mocniej.

Na tej sesji postanowiła także sprawdzić jak „smakuje delfin”.

I nie mam tu zupełnie na myśli gryzienia.

Choć ja już myślałam, że ugryzie, bo Julka ma to do siebie, że jak tylko coś poczuje przy ustach natychmiast gryzie (oj, ile to ja razy byłam ugryziona to w palce jak wycierałam jej buźkę a to w usta jak jej buziaki dawałam a to w ramię czy brzuch jak się wygłupiałyśmy i bawiłyśmy), więc nic dziwnego, że jak zobaczyłam jak Julka ma swoje usta na delfinie i to w dodatku otwarte potwornie się przestraszyłam, że ugryzie tego biednego delfina.

Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zaalarmować Marcina.

Ale ku mojemu zdziwieniu (bacznie obserwowałam wargi Julki) Julia polizała delfina a następnie odsunęła usta i dopiero wtedy je zamknęła.

Coś niesamowitego.

Minę miała jednak nietęgą, ponieważ przy okazji tych lizańców spróbowała słonej wody, która w tym regionie jest naprawdę słona (kilkakrotnie bardziej niż w nasz Bałtyku).



Po obiedzie odbyły się zajęcia z chustą, które Julce również sprawiły wiele radości i bardzo jej podobały.

Zresztą nie tylko Julce- wszystkie dzieci były zachwycone podrzucaniem do góry.

I te chore i te zdrowe ( rodzeństwo naszych choróbek).

Żałuję tylko, że nasz aparat się rozładował i nie mogłam nagrać zabawy z chustą, bo radość Julki była bezcenna i zdecydowanie zasługiwała na pokazanie.

Wybuchała śmiechem tak głośno, że i mnie się to udzielało.





















Niestety nie wiadomo czy zajęcia z chustą jeszcze się odbędą, ponieważ owa chusta odmówiła posłuszeństwa i rozerwała się.

Po zajęciach grupowych udaliśmy się na basen.

To był nasz czas (czyt. Mama z Julką).

Juleczka „rozgadała” się niesamowicie.

Krzyczała tak głośno, że pewnie nie jeden turysta myślał, że się złości a ona po prostu była zadowolona w przeciwieństwie do mojego ucha….

Relaksowałyśmy się i pływałyśmy prawie godzinę (bez wychodzenia) a Julka oprócz wspomnianego wcześniej „rozgadania się” urzekała mnie widokiem swojego cudownego uśmiechu i zadowolonej buzi.

Wieczorne usypianie było z lekkim marudzeniem, ale sądzę, że było to chyba spowodowane tym, że w pokoju było bardzo gorąco i duszno (klimatyzacja nie działa jak jest się poza pokojem).

Po wychłodzeniu się pokoju Juliś zasnął i spał spokojnie calutką noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz