Jak wczoraj
wspominałam dziś był dzień pełen skrajnych emocji.
Mieliśmy USG
jamy brzusznej- wygląda na to, że wszystko
w brzuszku Juleczki ok.
Mieliśmy
także konsultacje chirurgiczną i neurologiczną.
Zacznę może
od chirurgicznej.
No więc na
wizycie lekarskiej „nasza” pani doktor prowadząca powiedziała, że
najprawdopodobniej jutro pójdziemy do domu i będziemy czekać na wyznaczony przez
chirurgów termin na diagnostykę pod kontem założenia PEG-a.
Zagotowało się we mnie….
Dziecko od
tygodnia nie je bo dwie łyżki obiadu i parę łyżeczek serka Danio nie można
nazwać jedzeniem, do tego nic nie chce pić, nie umiemy podać jej leków, bo tak
zęby zaciska, że nie idzie jej buzi otworzyć…
a jak nam się już uda to i tak nie dostaje pełnej dawki bo zdąży się
rozsypać z powodu jej „rzucana „ się.
Więc
powiedziałam to wszystko.
Pani doktor
zasłaniała się tym, że jesteśmy pod opieką hospicjum i oni nam mogą kroplówki
podawać…. Owszem mogą, ale jak podać leki????
To raz , a dwa kroplówki tylko nawodnią, uzupełnią elektrolity a gdzie substancje odżywcze????
Julia nie ma z czego tracić na wadze- już kilogram schudła co w jej przypadku jest bardzo dużo.
Teraz jest
najlepszy moment bo Julka od tygodnia jest bez antybiotyku i jest zdrowa.
Ale taki
stan długo nie potrwa bo ona ciągle choruje- zachłystuje się pokarmami- czasami
nawet tego nie zauważymy….
Tak się zastanawiam czy aby nie to jest powodem jej
strajku głodowego.???
Zorientowała się, że jak je ( a sprawia jej to ogromną
trudność) dochodzi do zachłyśnięć, krztuszenia a to miłe nie jest i na pewno sprawia
jej ból jak część pokarmów ląduje w oskrzelach a nie w żołądku….
Powiedziałam także , że ja się na wypis nie zgadzam, że ona nie je ,nie pije –wtedy
właśnie pani doktor zasłoniła się hospicjum….
Dodałam
więc, że mają mi wystawić zaświadczenie ,że zdrowiu i życiu mojego dziecka nic
nie zagraża , że nie jedzenie ( nie wiadomo jak długo bo już jest tydzień a jak
się rozchoruje i będziemy musieli przesuwać termin na chirurgii to ten okres
może się wydłużyć nawet do miesiąca- więc jeśli przez miesiąc nie będzie jadła
to się może skończyć tragedią) i nie picie, nie przyjmowanie leków nie spowoduje
uszczerbku na jej zdrowiu bądź pozbawi ją życia, bo jak dojdzie do tragedii to
mnie pociągnął do odpowiedzialności, a nie ich.
Wysłuchała
mnie cierpliwie przyznała rację i powiedziała, że zobaczymy co chirurdzy
powiedzą.
Pani chirurg
bardzo miła pani doktor, wysłuchała mojego „przemówienia „ odnośnie tego co się
dzieje i stwierdził, że stan w którym jest Julia jest stanem pilnym do
przeprowadzenia zabiegu.
Jednak
dodała, że nawet stany pilne czasem muszą poczekać, ale zrobi wszystko co w jej
mocy ( porozmawia z blokiem operacyjnym i ze swoim szefem) żeby zrobić to
podczas tej hospitalizacji.
Jakieś 10
minut po tym jak wyszła przyszła do nas „nasza” pani doktor z informacją , że
do czwartku na pewno nas nie wypiszą bo w czwartek mamy gastroskopię ( typowe
badanie diagnostyczne pod kątem PEG-a ) więc mam nadzieję, że po badaniu od
razu przeprowadzą zabieg.
Kolejna
konsultacja była neurologiczna, wczoraj zgłoszona bo Julia jak już pisałam
wczoraj znów ma te swoje „dziwne” objawy które dla neurologów nie wyglądały jak
napady padaczkowe.
Okazało się
, że jednak nie jestem wariatką, którą ze mnie robili przez kilka lat wmawiając
mi, że to normalne zachowanie Julki i z jej schorzeniem tak może być bo to
postać pozapiramidowa ( nawet dokładnie nie wiem o co chodzi- chyba o to, że
właśnie te ruchy kończyn są niespowodowane napadami padaczkowymi tylko właśnie
schorzeniem) –nikt mnie nie słuchał, że tak nie jest , że ona jest
uśmiechnięta, zadowolona jak nic się nie dzieje to te nogi tak nie „fruwają” itp….
Pani
ordynator i panią doktor która była na oddziale neurologicznym „ naszym”
lekarzem prowadzącym analizowały wynik badania EEG Julki.
Okazało się,
że zapis jest nieprawidłowy ( eurekaaaaaaaaa!!!!) z uogólnionymi wyładowaniami.
Żeby było
prościej ….
Napady
padaczkowe dzieli się na uogólnione bądź ogniskowe.
Ogniskowe
mają jakiś punkt w mózgu na którym zaczyna się napad. ( można operacyjnie
przeciąć te ogniska i wtedy napady znikają)
Uogólnione niestety
nie i jak jest napad idzie na cały mózg niestety.( o żadnej operacji nie ma
mowy bo nie ma co przeciąć –napad jest zbyt rozległy .)
Żeby było
jeszcze „śmieszniej” leki które Julia od tylu lat dostawała, a które
przepisywał jeden z lekarzy neurologów który pracuje na oddziale a od którego
odeszliśmy dwa lata temu w ogóle nie działały na Julkę.
Leki które
miała przepisywane są na padaczkę ogniskową a nie uogólnioną.
Więc przez
tyle lat Julia była leczona a raczej nie leczona lekami które po prostu nie
działały na jej rodzaj padaczki…. Leki miały ją uchronić przed padaczką były
podawane zapobiegawczo – bo przecież zdaniem lekarza objawy, które opisywałam
nie wyglądały na napady i nimi nie były.
Reasumując
przez wiele lat Julia miała napady padaczkowe które cofały jej rozwój i nie
pozwalały uczyć się nowych umiejętności.
Czuję
ogromne rozgoryczenie, złość, wściekłość….
Wiele razy
zwracałam na to uwagę, wiele razy mówiłam, że ma napady padaczkowe to wmawiano
mi, że to postać pozapiramidowa i to ta postać jest odpowiedzialna za objawy
które zgłaszam….
Nic bardziej
mylnego- to nie żadna postać pozapiramidowa była odpowiedzialna za objawy i
zachowanie Julki tylko nieleczona padaczka.
Która z dnia
na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok pogarszała stan zdrowia Julki.
To przez nią
Julia nie je bo ma problemy z przełykaniem, to przez nią jest wiele tych
wszystkich ruchów, to przez nią wiele nocy nie przespała z powodu „rzucania się”
„szurania nogami” , machania przecząco głową, wywracania oczami….
Wszystkiemu
winna jest padaczka…
Wszystkiemu
winna jest lekarka, która nie słuchała tego co mówię, która wmawiała mi , że to
normalne, która nie dała skierowania przez te wszystkie lata na EEG , która
bagatelizowała tak jasne i czytelne sygnały….
Jestem
wściekła i zarazem szczęśliwa….
W końcu
zacznie się odpowiednie leczenie Julki, w końcu może skończą się napady i Julia
przestanie się męczyć, w końcu udowodniłam, że nie jestem wariatką a moja
diagnoza ( mimo iż nie jestem lekarzem) była trafiona od samego początku kiedy
tylko zauważyłam te wszystkie nienormalne i niepokojące ( dla
lekarzy normalne w tym stanie klinicznym) zachowania Julci.
HURAAAAAAAAAA
JEDNAK NIE JESTEM WARIATKĄ!!!!!!!
PS. Dla
lekarzy mam tyko jedną radę… Nikt oczywiście nie zastąpi ich wiedzy medycznej,
ale obserwacje rodziców są również bardzo istotne- bo to rodzic jest z
dzieckiem 24/h i to rodzic wie najlepiej kiedy z jego dzieckiem dzieje się coś
złego i kiedy zachowania które obserwuje nie są normalnym stanem ……
Czekam na wieści co z PEGiem...Bardzo mnie zastanowił pani wpis powyżej - mój Olek też ma mnóstwo ruchów mimowolnych, ale czasami ma ich więcej i bardziej się pręży. Czy to napady? Nie mam pojęcia ale zapytam neurolog o ostatni zapis EEG, może Olek też dostaje leki inne niż powinien. A właściwie jakie leki dostaje Julka? My mamy PEGa od 2 lat, wcześniej była sonda i podziwiam panią, że tak długo dawaliście radę z karmieniem. Julka też jest twarda sztuka bo mój Lolek zjada tylko kilka łyżeczek, reszta idzie rurką. Czekam na wpis, mam nadzieję że wszystko poszło dobrze.
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz.
OdpowiedzUsuńZ chęcią opowiem jak to u nas z tymi napadami i ruchami mimowolnymi wyglądało i wygląda. Z tym ,że za duzo pisania by było. Proszę na mój e-mail wysłać numer telefonu. Na pewno zadzwonię.
aleksa1982sta@interia.pl