Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

piątek, 2 listopada 2012

" Powrót do codzienności "






No i bo kolejnej długiej nieobecności w końcu jestem……
Powrót do codzienności był trudny i burzliwy.
Szczególnie dla Julki.

O ile w Turcji było wszystko cudownie, Julka była szczęśliwa, zadowolona i bardzo grzeczna o tyle po powrocie „coś” się zmieniło i Julka miała dość długi okres „buntu” ( o ile można tak to nazwać).

Złościła się potwornie….
Płakała prawie całe dnie….
Była potwornie pobudzona i każda reakcja z mojej strony ( dotyk, słowa itp.) sprawiały, że Jula jeszcze bardziej się złościła.

Przebieranie i codzienna pielęgnacja była jeszcze trudniejsza niż do tej pory.
Już nie wiedziałam, co mam robić i co jest powodem tak diametralnej zmiany.

Przecież od ponad roku mieliśmy spokój od agresywnych zachowań Julki, od złości i brzydko mówiąc wściekłości.

Więc co się stało, że znowu się pojawiły?

Długo się nad tym zastanawiałam i przyznam szczerze, że bardzo często w mojej głowie pojawiały się myśli, że tym razem „delfinki” zawiodły i zamiast przynieść kolejne rewolucyjne efekty przyniosły pogorszenie….

Ale to przecież niemożliwe nie po tym, co stało się dokładnie rok temu….

W mojej głowie toczyła się bitwa myśli.

Rozsądek podpowiadał mi, że zachowanie Julki ewidentnie wskazuje na pogorszenie.
Nadzieja na „cuda”, które może przynieść delfinoterapia jednak odpierała to, co podpowiada rozsądek.

Obawa, że stracę nutkę nadziei na poprawę stanu zdrowia u Julki dzięki delfinkom, (bo inne terapie nie przynoszą tak widocznych efektów) doprowadzały mnie do frustracji i właśnie owej bitwy myśli.

Dopiero „rozmowa” z Anią dała mi nadzieję, że to pogorszenie może być tylko chwilowe.
Ania powiedziała, że u większości dzieciaków po powrocie następuje pogorszenie ( nie wiedziałam o tym, ponieważ u Julki w zeszłym roku nic takiego nie miało miejsca), a jak ten stan minie to dopiero wtedy mogą uderzyć pozytywy delfinoterapii.

Przyznam, że trochę uspokoiła mnie ta rozmowa z Anią- zresztą każda rozmowa z Anią jakoś mnie uspokaja i dodaje skrzydeł i nadziei, że mimo wszystkich przeciwności i tak uda się rozwiązać problem czy dojść do wyznaczonego celu.

 DZIĘKUJĘ ANIU!!!!

No, ale to nie zmienia faktu, że Julka nadal miała trudne dni….
A ja rozkładałam ręce nie wiedząc jak to zmienić.

Nie pozostało nic innego jak być cierpliwym i przeczekać owe pogorszenie.

Od września Julka poszła również do nowej szkoły.
Od maja nigdzie nie uczęszczała(mam na myśli przedszkole) -cały czas była ze mną.
Więc odzwyczaiła się od zajęć beze mnie.

A tutaj nagle znowu zaczęła chodzić do szkoły i była tam zupełnie sama ( bez rodziców) z nowymi panami, terapeutkami.

Więc pewnie to również miało jakiś wpływ na stan Julki.

Musiało minąć trochę czasu zanim poznała wszystkich i przekonała się, że może być fajnie i nic złego jej nie grozi.

Od dłuższego czasu nie ma żadnej notatki ze szkoły Julki, więc chyba nie jest najgorzej.  ;)
W domu również wszystko wróciło do normy.

Julka przestała się agresywnie zachowywać i złościć a ja zauważyłam kolejny mały cud delfinoterapii, ( ale o tym, kiedy indziej).  :)

Ciekawi mnie jak to wygląda u innych dzieci?
Jak długo rodzice obserwują te pogorszenie?
W naszym przypadku trwało to jakieś niecałe dwa miesiące.

środa, 10 października 2012

"Allegro"






Allegro jak już wcześniej mieliście okazję przeczytać w moich postach to delfin.

Jak każdy delfin jest niesamowita jednak jest w niej coś wyjątkowego coś, co wyróżnia ją spośród innych delfinów.

Jest po prostu wyjątkowa.

Mimo swej ogromnej tuszy ( ma nadwagę i jest na diecie :P tak, tak delfiny również muszą dbać o linię) jej ruchy są tak delikatne, że nie sposób tego opisać.

Porusza się z gracją i elegancją nie przejmując się, że tu i ówdzie czegoś ma za dużo :P

W tym roku Julka pływała tylko z Allegro a ja przyznam szczerze byłam z tego powodu bardzo zadowolona, ponieważ właśnie z powodu swych nadprogramowych kilogramów Allegro poruszała się wolniej i spokojniej.

Inne delfiny są bardziej zwinne i szybsze, co nie każdemu dziecku odpowiada.
 Julka właśnie woli spokojniejsze „zabawy” zwłaszcza, jeśli chodzi o delfiny.

Więc Allegro sprawdziła się wyśmienicie.

Swoją drogą muszę Wam powiedzieć, że z tej Allegro to niezła modelka.

Poważnie!!!

Wielokrotnie ją obserwowaliśmy w przerwach między sesjami i aż człowiek sam do siebie się uśmiechał.

Jak każda kobieta i ta urocza delfinka uwielbia komplementy i pochwały.

Tak, tak dobrze przeczytaliście :P

Jak tylko zorientuje się, że jest obserwowana natychmiast podpływa do brzegu basenu i zaczyna pokazywać swe wdzięki.

Pręży się, wyciąga, aby każdy mógł podziwiać jej krągłości.
Robi to z taką gracją, że nie sposób tego opisać.

A im bardziej się jej mówi, że jest piękna, cudowna itp. tym bardzie stara się pokazać swe atuty.
Pewnie gdyby nie schody do basenu wyszłaby z niego, aby jeszcze dokładniej każdy mógł ją podziwiać z każdej strony.

Ja normalnie zakochałam się w niej:)

                                                                   Allegro robi "Pa, pa" ogonkiem :)














                                                    Allegro ze swoją treserką Laurą:)

                                                                     Od prawej: Allegro, maleństwo, Izis:)

                                                        Allegro ze swoim treserem Suatem:)  ( taki mały pieszczoszek z niej)



         To zdjęcie akurat jest z zeszłego roku ale dodałam je żebyście zobaczyli tą czułość:)Allegro z Filim (byłym treserem )


"Delfinoterapia- reszta sesji "




Jak zwykle z dużym opóźnieniem piszę kolejnego posta.
Musicie mi jednak to wybaczyć (i mam nadzieję, że to uczynicie  ;P ) ale czasami bywa tak, że albo nie mam czasu albo wydarzy się "coś" co całkowicie wybije mnie z rytmu i chęci do pisania....

Ale już jestem i kontynuuję dalszą część relacji. :)



Reszta dni i sesji wyglądała bardzo podobnie do poprzednich, dlatego postanowiłam, że napiszę o nich w jednym poście, ponieważ nic zaskakującego i nowego już się nie wydarzyło i pewnie już bym WAS zanudziła pisząc w kółko jedno i to samo.

Wszystko najbardziej istotne i zaskakujące już Wam opisałam we wcześniejszych wpisach i każdy kolejny dzień wyglądał mniej więcej tak samo jak poprzednie.



Po kryzysowej piątej sesji był dzień wolny od terapii.

Ten dzień spędziliśmy na spacerowaniu po Kusadasi, wstąpiliśmy również na tamtejszy cotygodniowy bazar.
Bazar jak to bazar- dużo ludzi i hałasu.

Z każdej strony jakiś handlarz próbował nas nakłonić do kupienia jakiś towarów na jego stoisku.

Tureccy handlarze mają to do siebie, że bardzo lubią się targować, dlatego nie warto z tego rezygnować, ponieważ można zejść z narzuconej ceny nawet o połowę.

Resztę dnia spędziliśmy z Julką na leniuchowaniu, aby nabrać siły i ochoty na kolejną sesję delfinoterapii.

Powiem Wam, że ten dzień wolny był jak najbardziej potrzebny najwidoczniej przez pięć poprzednich sesji Julka dostała tak ogromną dawkę stymulacji, że po prostu nie była sobie w stanie z nią poradzić stąd ta kryzysowa ostatnia sesja.

Jednak po dniu wolnym Julka odpoczęła i już nie było żadnego buntu z jej strony tylko totalne rozluźnienie, zadowolenie i przyjemność czerpana z „zabawy” z delfinkiem.

Już do samego końca, czyli do 10 sesji Julka nie okazywała zdenerwowania i z przyjemnością pływała z Allegro.







środa, 19 września 2012

" Delfinoterapia dzień 7 - sesja 5 "





Jak to się mówi:   „ Nie chwal dnia przed zachodem słońca”.


 Dziś Julka miała kryzysowy dzień i trochę marudziła i popłakiwała na terapii.
 Nie było jakieś wielkiej tragedii, ale nie było również tak cudownie jak w poprzednich dniach.

Mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys spowodowany zmęczeniem przez upał i ogromną dawkę stymulacji i po jutrzejszym dniu wolnym od terapii, ( czyli odpoczynku) wszystko minie i znowu będzie ok. a Julka będzie zadowolona i szczęśliwa z obcowania z delfinkiem.

Mimo kiepskiego humoru Julce podczas „ buzi, buzi” udało się pocałować Allegro.  : D
Nie wiem czy był to tylko przypadek czy celowe działanie, ale mam wrażenie, że jednak celowe, ponieważ było widać ewidentne wydłużenie szyi (jakby chciała się wyciągnąć jak najwyżej) i ułożenie ust właśnie do buziaka ( takie młaaaa).

To było niesamowite- nigdy wcześniej Julka czegoś takiego nie zrobiła i to był jeden jedyny raz podczas wszystkich sesji- więcej Julka nie miała ochoty całować delfina.

Nawet ja nigdy nie dostałam tak cudownego i świadomego całuska.
No cóż- najwidoczniej nie zasłużyłam na niego.;)
Allegro bardziej się postarała i została nagrodzona przez Julkę. :D
Mam jednak nadzieję, że kiedyś Juleczka uzna, że również zasługuję na takiego całusa i mnie nim obdaruje.:)

Udało nam się uwiecznić ten moment na filmiku, z czego bardzo się cieszę, bo po pierwsze mogę się z wami tą cudowną chwilą podzielić a po drugie mamy niesamowita pamiątkę i dowód na to, że Julka jak tylko chce to potrafi więcej niż niejednemu by się zdawało ( w tym nam).



Szczerze mówiąc po markotnej minie Julki podczas sesji obawiałam się, że cały dzień będzie „nie w sosie”, ale na szczęście popołudniowe zajęcia na basenie okazały się ( jak zwykle zresztą) ogromną frajdą dla Julinka.

Największą radość podczas tych akurat zajęć przysparzał Julce wujek Marcin (delfinoterapeuta) pływając z nią na plecach.

Kurcze zapomniałam dodać jeszcze, że zanim Juleczka zaczęła marudzić podczas „ zabawy z delfinem” Marcinowi po raz kolejny udało się Julkę posadzić na nim.

I co dla mnie było ogromnym zaskoczeniem to to, że Julia nie rzucała się, nie wyginała, nie prężyła i spokojnie siedziała podtrzymywana przez terapeutę.
Nawet nogi idealnie ułożone były do pozycji siedzącej.



Przed kolacją Julka znowu zaczęła się trochę denerwować, ale tylko i wyłącznie, dlatego, że po prostu była już głodna (Ona nie da się oszukać z jedzeniem).

Natomiast po kolacji Juleczka dostała totalnej głupawki.
Szalała i chichotała w wózku jak nigdy wcześniej na turnusie.
Parskała śmiechem- największą radość sprawiały jej dźwięki, które wydawały cykady.
Śmialiśmy się, że musimy kilka złapać i zabrać do domu.

Wieczór coraz późniejszy a Julka nawet nie myślała o spaniu tylko o wygłupach.
A jak zaczął grać jakiś tamtejszy zespół i uderzali w „talerze” to Julka jakby mogła wyskoczyłaby z wózka z tej radości.
Zespół grał w najlepsze, ale na Julkę była już zdecydowanie „pora”.


Choć przyznam szczerze, że myślałam, że ze spania nic nie będzie, bo jak wspomniałam wcześniej zespół grał w najlepsze i to w dodatku centralnie nad naszym balkonem.

Juli jednak zupełnie to nie przeszkadzało.


W ciągu pół godziny od powrotu do pokoju Juleczka zasnęła bez złości, bez nerwów i w totalnym spokoju i spała do samego rana.