Jak to się mówi: „ Nie chwal dnia przed zachodem słońca”.
Dziś Julka miała kryzysowy dzień i trochę marudziła i popłakiwała na terapii.
Nie było jakieś wielkiej tragedii, ale nie było również tak cudownie jak w poprzednich dniach.
Mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys spowodowany zmęczeniem przez upał i ogromną dawkę stymulacji i po jutrzejszym dniu wolnym od terapii, ( czyli odpoczynku) wszystko minie i znowu będzie ok. a Julka będzie zadowolona i szczęśliwa z obcowania z delfinkiem.
Mimo kiepskiego humoru Julce podczas „ buzi, buzi” udało się pocałować Allegro. : D
Nie wiem czy był to tylko przypadek czy celowe działanie, ale mam wrażenie, że jednak celowe, ponieważ było widać ewidentne wydłużenie szyi (jakby chciała się wyciągnąć jak najwyżej) i ułożenie ust właśnie do buziaka ( takie młaaaa).
To było niesamowite- nigdy wcześniej Julka czegoś takiego nie zrobiła i to był jeden jedyny raz podczas wszystkich sesji- więcej Julka nie miała ochoty całować delfina.
Nawet ja nigdy nie dostałam tak cudownego i świadomego całuska.
No cóż- najwidoczniej nie zasłużyłam na niego.;)
Allegro bardziej się postarała i została nagrodzona przez Julkę. :D
Mam jednak nadzieję, że kiedyś Juleczka uzna, że również zasługuję na takiego całusa i mnie nim obdaruje.:)
Udało nam się uwiecznić ten moment na filmiku, z czego bardzo się cieszę, bo po pierwsze mogę się z wami tą cudowną chwilą podzielić a po drugie mamy niesamowita pamiątkę i dowód na to, że Julka jak tylko chce to potrafi więcej niż niejednemu by się zdawało ( w tym nam).
Szczerze mówiąc po markotnej minie Julki podczas sesji obawiałam się, że cały dzień będzie „nie w sosie”, ale na szczęście popołudniowe zajęcia na basenie okazały się ( jak zwykle zresztą) ogromną frajdą dla Julinka.
Największą radość podczas tych akurat zajęć przysparzał Julce wujek Marcin (delfinoterapeuta) pływając z nią na plecach.
Kurcze zapomniałam dodać jeszcze, że zanim Juleczka zaczęła marudzić podczas „ zabawy z delfinem” Marcinowi po raz kolejny udało się Julkę posadzić na nim.
I co dla mnie było ogromnym zaskoczeniem to to, że Julia nie rzucała się, nie wyginała, nie prężyła i spokojnie siedziała podtrzymywana przez terapeutę.
Nawet nogi idealnie ułożone były do pozycji siedzącej.
Przed kolacją Julka znowu zaczęła się trochę denerwować, ale tylko i wyłącznie, dlatego, że po prostu była już głodna (Ona nie da się oszukać z jedzeniem).
Natomiast po kolacji Juleczka dostała totalnej głupawki.
Szalała i chichotała w wózku jak nigdy wcześniej na turnusie.
Parskała śmiechem- największą radość sprawiały jej dźwięki, które wydawały cykady.
Śmialiśmy się, że musimy kilka złapać i zabrać do domu.
Wieczór coraz późniejszy a Julka nawet nie myślała o spaniu tylko o wygłupach.
A jak zaczął grać jakiś tamtejszy zespół i uderzali w „talerze” to Julka jakby mogła wyskoczyłaby z wózka z tej radości.
Zespół grał w najlepsze, ale na Julkę była już zdecydowanie „pora”.
Choć przyznam szczerze, że myślałam, że ze spania nic nie będzie, bo jak wspomniałam wcześniej zespół grał w najlepsze i to w dodatku centralnie nad naszym balkonem.
Juli jednak zupełnie to nie przeszkadzało.
W ciągu pół godziny od powrotu do pokoju Juleczka zasnęła bez złości, bez nerwów i w totalnym spokoju i spała do samego rana.