Już jakiś
czas temu miałam Wam powiedzieć o tej wspaniałej nowinie.
Ale chciałam poczekać na potwierdzenie i 100% pewność.
Otóż kochani
jakiś czas temu dostałam ze szkoły Julki karteczkę z informacją, że dnia 18
maja 2014 w tamtejszej parafii została zarezerwowana msza komunijna.
Dostałam
również wniosek/ oświadczenie który/e trzeba było wypełnić i podpisać w celu
zezwolenia przygotowania Julki do spowiedzi świętej i komunii przez szkolną
katechetkę.
W pierwszym
momencie pomyślałam, że to jakaś pomyłka.
Ponieważ
zawsze utwierdzano nas w przekonaniu, że nasze dziecko nigdy nie przystąpi do
komunii świętej ponieważ nie jest świadoma (według co poniektórych), nie
rozumie, jest warzywkiem (nie cierpię tego typu sformułowań) itp.
Co dla mnie
jako matki dziecka niepełnosprawnego było totalnie niezrozumiałe.
Skoro moje
niepełnosprawne dziecko otrzymało chrzest święty a tym samym zostało
oczyszczone z grzechu pierworodnego to dlaczego pozbawia się go przyjęcia
kolejnego z sakramentów?
Skoro
podczas chrztu świętego to my rodzice składamy przyrzeczenie w imieniu dziecka
i zobowiązujemy się wychować go wierze to dlaczego i przy kolejnym sakramencie
nie może być podobnie???
Przyjmując sakrament Chrztu Świętego Julia stała się dzieckiem bożym…
I co????
Nagle przestała nim być?
Bo jest inna, niepełnosprawna?
Właśnie tak
to rozumiałam bo dla mnie to było niedorzeczne.
Bóg ją taką stworzył i pozwolił żyć a przez jakieś głupie przepisy które mówią
,że dziecko musi odróżniać dobro od zła, musi odróżniać zwykły chleb od pana
Jezusa czy w końcu musi przystąpić do spowiedzi święte moje i tak już
poszkodowane dziecko musi ponosić kolejne konsekwencje swojego kalectwa którego
przecież w ogóle nie jest winne….
A na podstawie jakich dowodów twierdzi się, że dzieci takie jak Julka nic nie
rozumieją???
Czy ktoś umie to w 100% sprawdzić???
Czy ktoś wie
co tak naprawdę w jej głowie siedzi, że
tak się wyrażę???
Nie…. tego
nikt nie wie i nikt nie jest w stanie tego udowodnić.
Może Julka (
i nie tylko Julka) po prostu ma tak ogromne problemy z własnym ciałem, że im
bardziej się stara coś pokazać, jakoś zasygnalizować, że tak naprawdę dużo do
niej dociera, dużo rozumie przynosi po
prostu odwrotny skutek.. .
Czy ktoś się
kiedyś nad tym zastanowił???
Takich dzieciaczków czy już nawet dorosłych ludzi jest mnóstwo.
Skrzywdzeni
przez los a później na każdym kroku odrzucani przez społeczeństwo bo nie pasują
do jakiegoś tam schematu…
Bardzo się cieszę, że pomalutku zaczynają powstawać filmy typu
czy
bo pokazują tą niepełnosprawność w trochę inny sposób.
Łamią stereotypy
o osobach tych najbardziej dotkniętych kalectwem…
Tych którzy nie dość, że mają problem z własnym ciałem (nie potrafią
niejednokrotnie nad nim zapanować , ruszyć kończynami, inni z kolei mają tych ruchów stanowczo za
dużo tak jak moja Julka i często właśnie przez tą swoją nieskoordynowaną
ruchliwość są uważane za całkowicie nie kumate ) ,nie mówią ( często dlatego,
że ich narząd mowy zastał tak samo dotknięty porażeniem jak nogi czy ręce… – dużo bym mogła wymieniać tych
wszystkich przypadłości ale pewnie już doskonale wiecie o co mi chodzi.
Łamią te stereotypu bo większość naszego społeczeństwa widząc właśnie takie
osoby z automatu myśli, że to niemożliwe aby cokolwiek rozumiały.
A tu się
okazuje, że wcale tak nie jest.
Często te osoby po prostu nie potrafią znaleźć sposobu aby zakomunikować ,że
one są…. Tu…….. i teraz i wszystko rozumieją.
Niektórym jeżeli mają szczęście zupełnie przypadkiem się to udaje ale są i tacy
którzy do końca swoich dni zostają skazani na życie tylko i wyłącznie w łóżkach z własnymi myślami, i z własnym światem, często w jakiś domach opieki gdzie od
czasu do czasu podejdzie ktoś do tego „kogoś” aby wykonać wszystkie podstawowe czynności
i z politowaniem ( jak dobrze pójdzie… lepiej z politowaniem niż złością)
odezwie się do ów „kaleki” a ten „biedak……”
No właśnie…
Co ten „biedak”
w takich chwilach pomyśli???
Odpowiedź na to pytanie zostawię każdemu z osobna….
Ależ się
rozkręciłam….
Ale w końcu
wyrzuciłam to z siebie bo już od dawno gdzieś to we mnie siedziało i nie dawało
spokoju, denerwowało i wprawiało w podły nastrój.
Dlaczego
nasze społeczeństwo z taką łatwością skreśla osoby które są „inne”, „niepełnosprawne”
?
To, że takie są nie oznacza, że są
gorsze- niejednokrotnie intelektualnie są powyżej przeciętnej…
Dlaczego my
jako społeczeństwo zamiast uciekać wzrokiem, odsuwać się nie podejdziemy do
takiej osoby i nie powiemy : „Hej… jak się masz? „
Dlaczego nie
próbujemy choć w minimalny sposób traktować te osoby normalnie… po ludzku?
Pewnie na to
i inne pytania będzie tyle odpowiedzi co ludzi, bo każdy ma swoje zdanie ale
mam nadzieję, że ja się kiedyś doczekam, że ktoś zupełnie obcy, przypadkowy
podejdzie do mojej Julki i bez jakiegoś współczucia potraktuje ją jak
normalnego zdrowego człowieka…. i po prostu zapyta „Jak się masz ?„
Świat byłby
piękniejszy i łatwiejszy przede wszystkim dla ludzi „innych” gdyby tak właśnie
było….
Ale wróćmy
do komunii bo dość łatwo uciekłam od początkowego zamysłu tego posta.
No więc w
szkole odbyło się zebranie z katechetką w sprawie pierwszej Komunii Świętej na
którym oczywiście byłam.
Jadąc na nie
po głowie chodziło mi milion różnych myśli… ta dominująca to
-pewnie
powiedzą mi, że się pomylili i o Julię tu nie chodzi.
-choć były i
takie oczywiście, że przecież skoro wysłali zawiadomienie to wiedzą doskonale w
jakim stanie jest Julka i nie doszło by do pomyłki.
Na miejscu
okazało się, że faktycznie Julia do pierwszej Komunii Świętej przystąpi.
JUPIIIIIIIIIIIIIIII !!!!!! :)
Oczywiście
było mnóstwo pytań…
Zapytałam między innymi o to
jak to się stało, że takie dzieci jak Julka mogą przyjąć Pana Jezusa skoro reguły
mówią same za siebie.
Katechetka
wyjaśniła to tak, że nie zawsze w tamtejszej parafii były tego typu Komunie
czyli tak mocno niepełnosprawnych i ograniczonych pod wieloma względami dzieci.
Tamtejszy
proboszcz wychodził z podobnego założenia jak Wam już wyżej opisałam.
Jednakże
kiedyś ów katechetka podsunęła mu do przeczytania jakiś artykuł w którym w
cudowny sposób była opisana historia jakieś osoby niepełnosprawnej z potwornymi
deficytami praktycznie całego ciała.
Także
uważano tą osobę za całkowicie nie rozumiejącą, nieświadomą itp…
Do czasu jak
w jakiś sposób znalazła swój „klucz”.
„Klucz” do
pokazania światu, że byli w ogromnym błędzie co do jej osoby, że przez te
wszystkie lata doskonale rozumiała wszystko co się wokół niej działo, wszystko
co się do niej mówiło.
To właśnie
ten artykuł spowodował zmianę toku myślenia tamtejszego proboszcza.
Od tamtej
pory wszystkie dzieci „ośrodkowe” bez wyjątku mają szansę i możliwość
przystąpienia do Komunii Świętej.
Pytałam również
o to jak będzie wyglądała spowiedź i samo przyjęcie komunii?
To dość istotne
pytania które nie dawały mi spokoju.
Jak Jula się
wyspowiada (bo to jest jednym z warunków) skoro nie mówi?
Katechetka
wyjaśniła ,że kapłani mają swoje sposoby… a w praktyce wygląda to tak, że
odmawiają swoje regułki (może jakieś specjalne pod kątem takich dzieciaczków-
tego nie wiem) w obecności dziecka ale dziecko nie musi nic odpowiadać bo
przecież nie jest w stanie.
Samo
przyjęcie Pana Jezusa też wydawało mi się niemożliwe.
Myślałam, że
Hostia zostanie zastąpiona czymś innym –płynnym…
Jednak i tu
się myliłam.
Będzie
normalnie, że tak powiem czyli Pan Jezus będzie w postaci Hostii.
Hmmmm…. Nadal
zadawałam sobie pytanie jak to możliwe?
Przecież
Julka zadławi się tak dużą Hostią.. nie potrafi samodzielnie gryźć a co dopiero
czekać aż Hostia sama rozpuści się jej w ustach- będzie próbowała ją połknąć
lub wypluć co było by nie na miejscu.
Katechetka
odpowiedziała krótko:
- ksiądz
odłamie taki kawałeczek Hostii jaki zasugerują rodzice- może być nawet
ociupinka mniejsza niż połówka paznokcia malutkiego palca… do pomocy będzie
miał również łyżeczkę i wodę jakby któremuś z dzieci trzeba było w ten sposób
pomóc przyjąć Pana Jezusa.
Cudowna
wiadomość nieprawdaż???
No więc Julia
pójdzie do komunii. :)
Niesamowite- moja radość sięga zenitu :)
To cudowna niespodzianka której się nie spodziwałam o której nawet nie miałam odwagi śnić ;)
Tylko tak
sobie myślę dlaczego musi to być aż w Zabrzu a nie u nas..w naszej parafii?
Zostaje
tylko nadzieja, że z czasem każdy proboszcz natrafi na taką katechetkę która
podsunie mu taki artykuł. ;)
Chciałabym
aby w przyszłości tego typu wydarzenia nie były wyjątkami i czymś mało
spotykanym a żeby w każdej parafii była taka możliwość… dążymy do integracji…
są szkoły, przeczkola …. Może kiedyś będzie możliwe przyjęcie pierwszej Komunii
Świętej właśnie w atmosferze integracji czyli dzieciaczki zdrowe i te chore-
niepełnosprawne… ( te uważane za upośledzone, nie rozumiejące... te najbardziej dotknięte kalectwem całego ciała ).
Więc kochani
podsumowując :
Julka dnia
18 maja 2014 roku o godzinie 9:45 przyjmie kolejny z sakramentów jakim jest
Komunia Święta.