Od piątku jesteśmy w domku.
Jest zdecydowanie lepiej.
Julcia już się nie wścieka ,brzydko mówiąc. Czesto się uśmiecha.
Jak Dawid i Roksana wrócili do domu, a Julka usłyszała głosy rodzeństwa i babci to o mały włos z łóżka nie wyskoczyła tak się ucieszyła.
Śmiała się tak długo i na głos jak do niej mówili ,że z tego wszystkiego dostała czkawki.
W osobnym poście napiszę jak wyszły nam badania które zostały zrobione.
Dziś nie dam rady bo to za dużo pisania, a Juleczka chyba nie wyszła sama ze szpitala tylko zabrała ze sobą jakąś wirusówkę bo dziś wymiotuje, jest niespokojna, płaczliwa i znów ma dziwne grymasy buźki ( pewnie ją brzuszek boli).
A tu człowiek nie bardzo wie jak jej pomóc :(
Oczywiście jedzenie odstawiliśmy ,dostaje tylko małe ilości wody, a mimo wszystko żołądek sobie nie radzi bo zalegań jest więcej niż otrzymuje płynów.
Są zielonkawe.
Masakra.
Jak nie urok to .....
Podaliśmy krople żołądkowe, nie mam pojęcia czy coś pomogą ,jednak nic innego nie przychodzi nam do głowy co by mogło przynieść Juleczce ulgę.
Zastanawiające jest to ,że jak trafiliśmy do szpitala to Julka też wymiotowała ,też miała zalegania w kolorze zielonkawym.
Jednak wtedy bo wielu badaniach wykluczyli jelitówkę. W kale także nie znaleźli rotawirusa.
Na wypisie napisali,że wymioty niewiadomego pochodzenia.
Także z dwojga złego mam nadzieję,że to faktycznie " tylko" jelitówka, a nie coś poważniejszego czego nie zdjagnozowano.