Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

czwartek, 26 kwietnia 2012

" Opóźnienie-brak czasu czy może zła organizacja? "




Ostatnio cierpię na „mały” brak czasu.

Mój ostatni post „Mały poradnik” jakoś nie może doczekać się kontynuacji.

Wszystko przez to, że od jakiegoś czasu Julka nie chodzi do swojego przedszkola.

Najpierw było to spowodowane praktycznie ciągłą chorobą, przeziębieniem.

Teraz po prostu wypisaliśmy ją z ośrodka.

Powód?

Przede wszystkim częste nieobecności spowodowane chorobą, ale nie tylko….

Uznaliśmy, że skoro w ciągu miesiąca jest góra tydzień, (bo ciągle coś się jej przyplątuje) to bez sensu jest blokować miejsce.

Jest mnóstwo dzieciaków czekających w kolejce na miejsce w przedszkolu i skoro Julka tak rzadko w nim bywa to lepiej zrezygnować na rzecz jakiegoś dzieciaczka, którego stan zdrowia pozwoli na systematyczne uczęszczanie w zajęciach a co za tym idzie na korzyściach, które może mu przynieść branie udziału w zajęciach.

Oczywiście decyzja nie była łatwa i w dalszym ciągu czuję jej niesmak, ale cóż tak czasami bywa, nie można być totalnym samolubem i patrzeć tylko na siebie.

Myślę, że Julce ta kilku miesięczna przerwa dobrze zrobi.

Może uodporni się troszeczkę i w nowej szkole, (do której idzie od września) nie będzie takich sytuacji.

Póki, co staramy się jak możemy zrekompensować jej nieobecność w zajęciach przedszkolnych.

Organizujemy w warunkach domowych różnego rodzaju zajęcia z wykorzystaniem dosłownie wszystkiego, rehabilitujemy ją sami (oczywiście w miarę naszych fizycznych możliwości)-MILE WIDZIANY WOLONTARIUSZ REHABILITANT :)

Dlatego właśnie w ostatnim okresie mam zdecydowanie mniej czasu.

Stąd moje braki w tutejszych wpisach i relacjach.

Ale sądzę, że za niedługo wszystko się ułoży i wystarczy dobry plan dnia żebym potrafiła odpowiednio się zorganizować.

Choć przyznam, że w te klocki nigdy nie byłam najlepsza, ale cóż trening czyni mistrza więc wierzę, że już niedługo dam radę ze wszystkim.

Więc z przykrością, ale „Mały poradnik” musi poczekać cierpliwie na swoją kolej.

Nie wiem, kiedy on nastąpi, bo będzie pewnie czasochłonny, ale myślę, że w końcu się doczeka publikacji.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

"Zapowiedź małego poradnika"






Od jakiegoś czasu obserwuję słowa wpisane w wyszukiwarkę, po których różni ludzie trafiają na mojego bloga i dlatego postanowiłam napisać kilka postów z cyklu mały poradnik.

Owy poradnik nie będzie dla wszystkich.

Będzie przede wszystkim dla osób szukających różnych sprzętów, pomocy w pielęgnacji dzieci i osób niepełnosprawnych oraz lekarzy, poradni, terapeutów itp.

Dość często się te słowa powtarzają, więc widać, że taki poradnik może być przydatny.

Pamiętam jak sami szukaliśmy np. odpowiedniego wózka dla naszej Julii i przyznam, że był to dość duży problem.

Myślę, a raczej mam ogromną nadzieję, że mój mały poradnik okaże się przydatny dla kogoś.

Oczywiście mam zamiar opisywać i polecać czy odradzać tylko ten sprzęt i te poradnie, które sami sprawdziliśmy.

Postaram się, aby przy każdym sprzęcie dołączyć link z odnośnikiem strony dotyczącej danego przedmiotu.

środa, 11 kwietnia 2012

"Trochę Wspomnieć cz.7-fotopost Dawidka"




Tak przy urodzinkach foto poscik mojego solenizanta:)

Dawidek od samego początku był dzieckiem bardzo wymagający.

Potrafił płakać przez cały dzień.

Aż człowiek nie wiedział co ma z nim robić.

Bo ileż można płakać....

Taki stan trwał dobre ponad pół roku.

Twarz aniołka a charakterek każdy wie:)

 A oto kilka odsłon mojego słodziaka.




                                                                             Kilka godzin po porodzie:)






                                                    Mała pyza:) apetyt to on miał nie to co teraz :(



 
zdziwiony:)







Bo sudokrem smaczny jest:)





























Nie ma to jak pyszne,czekoladowe ciasteczko:)



Z pradziadziem :* [*]



















"Urodziny Dawidka"







Dziś mija dokładnie 4 lata od przyjścia na świat mojego małego, dużego bohatera.

Mowa oczywiście o moim cudownym synusiu Dawidku.

Od samego rana nie mógł się już doczekać gości.

Nie możliwe jak ten czas szybko płynie.

Dopiero, co byłam z nim w ciąży a tu już za dwa lata do szkoły pójdzie.

Kurcze po dzieciach widać, że niestety czas nie stoi w miejscu i nie tylko dzieci rosną jak na drożdżach, ale my również się starzejemy.

No, ale cóż czasu nie zatrzymamy-a szkoda, więc nie ma, co myśleć o starzeniu się tylko trzeba cieszyć się dniem dzisiejszym….   :)

Tak jak już wspomniałam dziś Dawid ma, urodzinki.

Z niecierpliwością czekał dzielnie na gości (czyt. Prezenty)

Ale opłacało się- był zadowolony z podarunków i niezmiernie szczęśliwy.

Julia od samego rana prze szczęśliwa i uśmiechnięta mimo zapalenia oskrzeli.

Pewnie wiedziała, że dziś jest wyjątkowy dzień dla jej brata i postanowiła nie psuć mu tej przyjemności marudzeniem i odwracaniem uwagi od solenizanta.

Cudownie było obserwować mojego słodziaka takiego radosnego i szczęśliwego.

Ten błysk w oku jak rozpakowywał prezenty i ten cudowny uśmiech i zadowolenie jak już zobaczył, co kryje się w zapakowanych podarunkach.

Widok bezcenny.

Zresztą jak każdy jego i Juleczki.

Sto lat mój mały, wielki bohaterze.







    Oto jeden z prezentów:rolki,kask i ochraniacze:) taki cudowny prezent Dawidek dostał od cioci Basi,wujka Irka i Madzi:)



Jeszcze pewnie minie sporo czasu zanim Dawid nauczy się jeździć na rolkach.
Póki co nawet ustać sam nie potrafi :) ale jak to się mówi trening czyni mistrza:) więc ja wierzę w jego umiejętności.

wtorek, 10 kwietnia 2012

"Przedświąteczny i poświąteczny zawrót głowy"




Przedświąteczny zawrót głowy wielu z Was pewnie kojarzy się zakupowym szałem, sprzątaniem itp.

W moim przypadku nie o to chodzi.

Owszem sprzątanie swoją drogą, ale przyznam szczerze nie takie jak na Boże Narodzenie.

Mój przedświąteczny zawrót głowy polegał przede wszystkim na totalnych zamartwianiu się.

Najpierw na niecały tydzień przed świętami Julia rozchorowała się, złapała anginę od Dawida- ja zresztą także.

 Później okazało się, że pracownicy Huty Batory rozpoczęli nielegalny strajk.





Pewnie nie wszyscy z moich czytelników a może lepiej będzie brzmiało jak napiszę bywalców na blogu wiedzą, że mój tata pracuje w hucie Batory a do niedawna także mój mąż.

Fakt rozpoczęcia strajku wytrącił mnie totalnie ze świątecznego nastroju z wiadomych przyczyn.

Martwiłam się o tatę, martwiłam się, że zostanie zwolniony, martwiłam się, że ta cała sytuacja wymknie się wszystkim spod kontroli.

Osobiście uważam, że pracownicy słusznie postąpili, mimo, że strajk jak już wspominałam był nielegalny.

To było spontaniczne zachowanie ludzi, którzy z obawy o swoje stanowiska pracy postanowili powiedzieć stanowcze i głośnie NIE umowom śmieciowym.

Mieli na tyle odwagi, aby zaryzykować własne stanowiska pracy.

Mieli na tyle odwagi, żeby rozpocząć tą nie równą walkę.

Absurdem jest, że nasz kraj tak funkcjonuje.

Absurdem jest, że pracodawcy mają przyzwolenie na robienie z ludzi niewolników za marne 1500/1600 zł.

Jak za taką kwotę utrzymać np. czteroosobową rodzinę?

W jakim my wieku żyjemy?

Takich pracowników jak strajkujący hutnicy w naszym kraju jest zdecydowanie więcej i bardzo żałuję, że nie poszli śladami hutników….

Bo może coś by się zmieniło.

Hutnicy, że tak powiem zrobili ten pierwszy krok- powiedzieli stanowcze Nie umowom śmieciowym.

Zrobiło się głośno i medialnie.

Dlaczego cała reszta pracowników pracująca na takich umowach nie miał na tyle odwagi?

Rozumiem, że każdy docenia to, co ma i boi się stracić jedyny dochód, ale jak nic z tym nie będzie się robić to będzie coraz gorzej.

Za niedługo będzie tak, że pracownik-uczciwy pracownik nie będzie miał prawa głosu a pracodawca będzie robił z nim, co będzie chciał.

Hutnicy zostali oszukani-takie jest moje zdanie.

Obiecano im, że jak rozejdą się do domów w piątek to od wtorku wszyscy mogą wrócić do pracy.

A oni naiwnie uwierzyli….

Dziś do pracy owszem wrócili wszyscy prócz pracowników stalowni.

Zarząd „wspaniałomyślnie” oznajmił, że jak podpiszą wypowiedzenia za porozumieniem stron to on odstąpi od „dyscyplinarek”

Ci dranie wykorzystali sytuacje.

Od dawna pewnie chcieli zamknąć stalownię, ale za dużo straciliby na odprawach a w takiej sytuacji nie muszą ich wypłacać.

Pracowników pozostałej części huty szantażują, że jak przerwą pracę to „stalownia” dostanie „dyscyplinarki” oni zresztą też.

Ja pytam, kto jest za to wszystko odpowiedzialny?

Kto uchwalił tak pierdykniętą ustawę zezwalającą na zatrudnianie na tak ciężkie stanowiska pracy ludzi za tak śmieszne pieniądze?

Kto jest odpowiedzialny za umowy śmieciowe?

Pewnie te osoby również nieźle na tym skorzystały i korzystają nadal.

Dlatego nic w tym kierunku się nie robi.

Nikogo tam w Warszawce nie interesuje jak człowiek ma wyżyć za takie pieniądze, bo przecież oni zarabiają po tyle, że na samą myśl robi mi się niedobrze, że można tak ludzi oszukiwać i wmawiać im ciemnotę.

I nie mam już tylko na myśli umów śmieciowych, ale również to, co nasz „kochany premier” obiecuje.

Pracujmy dłużej to będziemy mieli wyższe emerytury.

Śmiechu warte!!!!

Na umowach śmieciowych odprowadzane są najniższe składki.

I nie trzeba być nie wiadomo jak uczonym, żeby zdawać sobie sprawę, że na takich warunkach zatrudnienia nie ma, co liczyć na godną emeryturę.

Panie premierze zajmijcie się czymś pożytecznym, zmianami, które są naprawdę potrzebne w naszym kraju a nie jakimiś błahostkami pt: czy posłom są potrzebne nowe tablety czy nie.

Jak to wszystko skończy się dla całej reszty strajkujących?

Cóż- nie chcę być złym prorokiem, ale uważam, że ta huta długo już nie pociągnie.

Zamkną ją prędzej czy później, choć pewnie prędzej niż później.

Dziś prace straciło ponad 140 ludzi.

Za góra kilka miesięcy stracą ją wszyscy.

Młodzi pewnie jakoś sobie poradzą w końcu znajdą jakąś sensowna pracę, ale co będzie z tymi starszymi pracownikami?

Wielu z nich jak nie większość całe swoje życie spędziło w tym zakładzie.

Nie potrafią robić nic innego.

Stracili zdrowie wykonując tak ciężką pracę…..

Pracowali uczciwie i chcieli tylko uczciwie mieć za tą pracę zapłacone.

A teraz zostali wyrzuceni na bruk….

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

"Choroby, infekcje, przeziębienia....."


 
To było do przewidzenia niestety.

Julia od czwartku zeszłego tygodnia nie chodzi do „przedszkola” z powodu przeziębienia.

Cieszyłam się o ile można w ogóle o takim stanie mówić, że to tylko przeziębienie a nie nic poważniejszego.

Niespodziewanie z czwartku na piątek Dawid za gorączkował.

No cóż wizyta u lekarza niezbędna.

Angina i powiększone węzły chłonne, usłyszałam od pani doktor.

U nas niestety jest tak, że jak już ktoś się rozchoruje to każdy po kolei łapie choróbsko.

Mnie dopadło wczoraj a w zasadzie już w sobotę zaczęłam źle się czuć.

Jednak dopiero wczoraj tak dogłębnie choroba dała o sobie znać.

Jula wyglądała dobrze-nawet myślałam, że tym razem będzie ok. i nie zarazi się.

Przeziębienie wydawało się przechodzić, bo Julinka przestała kaszleć i psikać.

Nic bardziej mylnego.

Dziś rano Juleczka obudziła się z prawie 40 stopniową temperaturą i potwornym kaszlem.

Pięknie pomyślałam.

Zaraz telefon do przychodni w celu rejestracji do lekarza.

Wizyta o 15:50.

Na szczęście po lekach przeciwgorączkowych udało mi się trochę zbić temperaturę. 

Nie cierpię okresu jesienno- zimowo- wiosennego….

Dzieci niestety na okrągło chorują w tym czasie.

Już można „czegoś” dostać.

Ileż idzie chorować?

Więcej są w domu niż w przedszkolu.

Mam jednak ogromną nadzieję, że prędzej czy później wyrosną z tego.