Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

sobota, 23 listopada 2013

"Dla Filipka"








Dla Filipka........

http://www.filipkubacki.pl/


Zawsze wiedziałam, że jestem dość wrażliwą osobą.
Nie potrafię przejść prze cmentarz podczas pogrzebu i nie uronić łzy...
Widząc cierpienie wszystkich tych zgromadzonych osób serce mi pęka....
Jednak historia Filipka "uderzyła" we mnie z potrójną siłą.
Nie czytałam wcześniej bloga mamy Filipka- nie wiedziałam o ich istnieniu i o tym z jak wielką determinacją walczą z paskudną chorobą.
Dziś zupełnie przypadkiem natrafiłam na bloga.
Czytając ostatni wpis wiedziałam wszystko.
Jednak nie potrafiłam opuścić stronki bez prześledzenia całej historii.
Zaczęłam od samego początku- od pierwszego wpisu mamy Filipka.
Przeczytałam całego bloga.
Od A do Z....
Nie łatwo się go czytało, wielokrotnie musiałam robić przymusowe przerwy bo nic na oczy nie widziałam.
Czytałam...zalewałam się łzami....odchodziłam od komputera... uspakajałam się...znów czytałam i tak w kółko przez wszystkie posty zamieszczone przez panią Agnieszkę.
To straszne,że tak małe dzieci odchodzą- umierają.
Mają całe życie przed sobą, tyle do zobaczenia.... tyle do przeżycia.
Niestety czas gra na ich nie korzyść- choroba wygrywa, zbiera obfite żniwa w coraz to młodszych osóbkach.
Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić co teraz przeżywają rodzice tego dzielnego małego chłopca skoro ja całkiem obca osoba nie potrafię dojść do siebie po tym co przeczytałam.
To najgorsze uczucie i doświadczenie kiedy trzeba pochować własne dziecko.
Tyle miał do zobaczenia.............- NIE ZDĄŻYŁ.
Rak wygrał... mimo heroicznej walki jaką podjęło to maleńkie, bezbronne dziecko wobec tak potężnej w sile chorobie.
Drodzy rodzice Filipka przyjmijcie proszę moje głębokie ubolewanie nad stratą Waszego synka.
Nie znamy się i pewnie nigdy nie poznamy i mimo, że jesteśmy sobie zupełnie obcy mnie także śmierć Waszego synka potwornie dotknęła....

"CZAS I GODZINA ZA WCZEŚNIE WYBIŁA...... LECZ WOLA BOŻA TO UCZYNIŁA"



"Dziś moją duszę w ręce Twe powierzam,
mój Stworzycielu i najlepszy Ojcze.
Do domu wracam jak strudzony pielgrzym,
a Ty z miłością przyjmij mnie z powrotem.

Stanę przed Stwórcą i przed moim Bogiem,
On mnie z miłości wezwał do istnienia.
Tchną swego Ducha, stworzył na swój obraz,
jak własne dziecko znał mnie po imieniu.

Wstyd mnie ogarnia, że przed Tobą stanę,
tak niepodobny, Boże mój, do Ciebie.
Nie karz mnie za to zbyt surowym sądem,
rozpoznaj, Ojcze, swoje dziecko we mnie.

Tułaczka moja już dobiegła kresu,
dla moich oczu słońce ziemi zgasło.
W Tobie, mój Panie, znajdę pokój wieczny,
Ty będziesz dla mnie nie gasnącym światłem."



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz