Dyniowy zawał serca......
Sabinka… przepraszam
musiałam to opisać :)
Ale
zacznijmy od początku.
Już chyba od
miesiąca Dawid nieustannie prosił mnie żebym kupiła mu dynie bo chciałby z niej
zrobić dynio-potworka na halloween.
Wedle obietnicy
kupiłam ale za wcześnie i dynia zaczynała się psuć więc żeby się nie zmarnowała
zrobiłam z niej pyszną potrawkę z kurczakiem i pieczarkami.
Dawid nie
był zachwycony tym rozwiązaniem bo…. Stracił dynię.
Jednak po
obietnicy, że kupię mu nową od razu się rozchmurzył.
Tym razem
jednak poczekałam z zakupem aby sytuacja się nie powtórzyła.
Kupiliśmy
dynię- w dodatku dwie.
Dawid był
zachwycony.
Strasznie
przeżywał i nie mógł się doczekać tworzenia z nich dynio- potworków.
Tym
bardziej, że pozwoliłam mu wycinać.
Jednak
zastrzegłam, że najpierw tata natnie ją porządnie a później on nożem z zastawy
stołowej ( bo nie są ostre) dokończy dzieła.
Niestety nie
przewidzieliśmy, że dyniak będzie tak uparcie zaciskał skórę, żeby go nie
kaleczyć.
Skóra
okazała się tak twarda, że nawet Mirek miał problem, żeby się przez nią
przebić.
Początkowo
Dawid był zasmucony ale duży i mądry z niego chłopak więc zrozumiał, że nie da
rady- choć musiał dostać tego dowód.
Próbował
wypchnąć wycięty już nos i na nic się to zdało.
Dopiero jak
przekonał się że sam sobie nie poradzi odpuścił.
Dyńko- potworki
dokończył więc tatuś i muszę przyznać, że nie spodziewałam się tak
fantastycznego efektu.
Jednak zdolna bestia z tego mojego męża. :)
Za rok muszę
znaleźć mu bardziej skomplikowany wzór.
Mimo, iż Dawid zbyt wiele wkładu nie włożył w tworzenie arcydzieła, radości miał co niemiara.
Po
skończeniu dyńko- potworków postawiliśmy je na parapecie w kuchni oczywiście ze
świeczką w środku.
I tu zaczyna
się historia o dyniowym zawale serca. :) :) :)
Otóż moja
sąsiadka, kochana Sabinka o mały włos (jak to sama stwierdziła) nie dostała
zawału serca przez nasze dynie.
Wracała
sobie kobiecinka wieczorkiem z pracy i będąc kawałek od naszego domu zauważyła
płomienie w naszym oknie a że było już ciemno nie widziała, że to tylko dwa
niewinne dyńko- potworki stoją na oknie.
Tak się
biedulka przestraszyła, że u nas się pali, że zaczęła biec w kierunku okna i w
pośpiechu wyciągać telefon z torebki aby wezwać potrzebne służby.
Jeden pożar
sąsiadki z góry już przeżyła więc pewnie tym bardziej była przerażona.
Jakże się
zdziwiła dobiegając pod okno. :P :P :P
Kilka emocji
jednocześnie nią targało.
Stanęła pod
oknem i zaczęła się śmiać.
Przez śmiech
przechodził pewnie i gniew bo nie potrzebnie tylko naraziła się na zadyszkę.:)
Ja ze swojej
strony chcę przeprosić moją kochaną sąsiadeczkę, za narażenie jej na utratę
zdrowia lub nawet życia. ;) :)
I
podziękować z całego serducha za jej czujność.
Cudownie
jest wiedzieć, że ma się tak wspaniałe sąsiadki które nie przechodzą obojętnie
tylko reagują jak widzą, że coś jest nie tak.
Teraz wiem, że jakby się naprawdę coś złego u nas działo na Sabinę możemy liczyć. :)
Teraz wiem, że jakby się naprawdę coś złego u nas działo na Sabinę możemy liczyć. :)
Nawet jeśli
w rzeczywistości to tylko dyńko- potworki. :)
Mam
nadzieję, że Sabinka dobrze spała tej nocy i żadne pożary z dyniami w roli
głównej jej się nie śniły. :) :) :)
A poniżej kilka fotek naszych winowajców:
A poniżej kilka fotek naszych winowajców:
Zyzio i Dyzio :)
Ten błysk w oku Dyzia ;)
Oskarżeni o zbrodnie 1 stopnia (narażenie na utratę zdrowia lub życia) we własnej osobie :)
Nie ma za co przepraszać :D po prostu mam zły wzrok :P hi hi hi ;*** ale swoją drogą serce w gardle mi stanęło ;)
OdpowiedzUsuń