Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

"Wyjątkowy dzień"

Dziś był fantastyczny dzień:)



Niby zwyczajny,a jednak wyjątkowy...
Niby wszystko działo się jak co dzień, a jednak było zupełnie inaczej...
Niby moja Julia, a jednak jakaś inna...
Niby dzień jak każdy-te same obowiązki, taki sam plan dnia i zajęć...
Więc co było w nim takiego fantastycznego?
Czym różnił się od każdego poprzedniego dnia?
Sama do końca nie wiem czym.
Może tym, że moja Julka wydawała się być bardzo świadoma i z wielki zaciekawieniem słuchała wszystkiego co do niej mówiłam. Była zdecydowanie spokojniejsza niż zwykle.
Wydaje mi się, a wręcz jestem tego pewna, że powód jest tylko jeden...
Zorientowała się, że próbuję ją zrozumieć. Zrozumieć to co w danej chwili chce mi przekazać.
Niby od zawsze się starałam zrozumieć , choć teraz z perspektywy czasu i informacji jakie zostały mi przekazane o AAC-komunikacji alternatywnej z czystym sumieniem mogę "powiedzieć",że nigdy nie rozumiałam Julii. Zgadywałam czego w danym momencie chce,potrzebuje.
Szczerze mówiąc strasznie źle mi z tym. Jak mogłam nie zauważyć... Mam wyrzuty sumienia, że przez tyle czasu mi to nie wychodziło, że musiałam zgadywać... Może nie zwracałam uwagi na drobiazgi i szczegóły.
Dopiero terapeutka od ACC "otworzyła " mi oczy.
Bacznie słuchałam wszystkiego co mówi i jakoś te jej słowa wydawały się takie oczywiste.
Tak proste ćwiczenia a tak wiele mogą "powiedzieć", że też wcześniej na to nie wpadłam. Człowiek przeważnie szuka najtrudniejszego rozwiązania, a czasem jest ono proste jak drut.
Moje słoneczko dzisiaj dodało mi skrzydeł,naładowało pozytywną energią i pokazało, że nie można się poddawać, że prędzej czy później znajdzie się w końcu jakieś rozwiązanie.Tym sposobem mam w sobie tyle siły do dalszej pracy i walki o lepsze "jutro" dla Julii,że aż mi się chce krzyczeć z radości.
Zastanawiacie się pewnie do czego zmierzam?
Julcia dziś "odpowiadała" na moje pytania.
Oczywiście nie robiła tego słowami tylko poprzez uśmiech.
Ale po prawie 8 latach mogę z ręką na sercu powiedzieć,że komunikowałam się z własnym dzieckiem:)
Pytania były bardzo proste i odpowiedź mogła być tylko TAK lub NIE bo to dopiero nasz początek, więc trzeba zacząć od prostych zadań, ale głęboko wierzę,że kiedyś i w trudniejszych sprawach zdołamy się "dogadać"
Ćwiczenia wyglądały następująco: zadawałam Julii pytanie i mówiłam jej,że jak się uśmiechnie będzie to znaczyło TAK, a jak nie będzie reagowała to NIE.
To było niesamowite i takie inne,dziwne nigdy wcześniej nie spotykane i trwało praktycznie cały dzień.Kilka ostatnich pytań brzmiało czy chce już spać-po raz pierwszy zapytałam ją o to ok godziny 17(to było celowe-wiem,że na pewno nie była śpiąca)chciałam sprawdzić co mi "odpowie". Nie zareagowała w ogóle na moje słowa.Chwilę później zapytałam czy chce się napić-pojawił się uśmiech od ucha do ucha(na pewno chciało się jej pić bo ogólnie mamy problem z piciem,Julia nie jest zbyt chętna do przyjmowania płynów)Ostatnie pytanie zadałam ok. godz. 18 30(przeważnie o tej godz. "chodzi" spać) oczywiście brzmiało czy jet już śpiąca.
Odpowiedź w postaci uśmiechu pojawiła się od razu.:) Więc wyłączyłam radio,światło, a po 10 minutkach Julia już spała.
Taki właśnie fantastyczny był ten mój dzisiejszy dzień:)
Oby takich dni było coraz więcej:)
Pozdrawiam wszystkich czytelników bardzo serdecznie i wszystkiego dobrego:)

Z całego serca proszę jeszcze o 1 % Waszego podatku dla mojej Julii!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz