No i
nadszedł dzień wylotu.
Przyznam
szczerze, że potwornie się go obawiałam.
Raz z powodu
niepokoju jak Julka zniesie lot a dwa panicznie boję się latać….
W zeszłym
roku wylot mieliśmy o 4 nad ranem, całą podróż samolotem Julka przespała, więc
nie było
problemu z nią.
W tym roku
godziny wylotów się pozmieniały i wylatywaliśmy w samo południe, co budziło mój
niepokój,
bo wiedziałam, że tym razem Julka lotu nie prześpi i bałam się jak
zniesie te zmiany ciśnienia…
Moje obawy
okazały się jednak bezpodstawne i Julka była cudowna.
Nic jej nie
przeszkadzało i nie denerwowało.
Cały lot
przesiedziała spokojnie w swoim siedzisku racząc nas, co chwilkę cudownym
uśmiechem.
Korzystając
z okazji muszę w tym roku pochwalić pracowników lotniska w Pyrzowicach.
Wszystko
było tak jak być powinno a nie tak jak w zeszłym roku <!!???>.
Odprawa poza
kolejnością, takie prawo nam przysługuje ze względu na fakt, że podróżujemy z
osobą
niepełnosprawną.
Osobny autobus,
który dowiózł nas do samolotu, (choć tego absolutnie nie wymagałam i byłam
ogromnie
zdziwiona tym faktem)
Prosiłam
jedynie o windę do samolotu, ponieważ w zeszłym roku nie spełniono mojej prośby
i
„mordowaliśmy” się wnosząc Julkę w jej siedzisku na pokład samolotu (a nie
było to wcale takie proste) w
tym roku byłam bardziej stanowcza.
No, więc
podsumowując:
Oprócz windy,
o którą prosiłam była jeszcze:
- Odprawa poza kolejnością
-Osobny autobus
tylko dla nas
-Pomoc
asystenta przy „usadowieniu” siedziska Julki na fotelu samolotu.
Także wielki
plus dla organizacji i pomocy osobom niepełnosprawnym podróżującym i
korzystającym z
lotniska w Pyrzowicach.
Wszystkim tym,
którzy obawiają się podróżować z osobami niepełnosprawnymi chciałabym
powiedzieć, że
„nie taki diabeł straszny…”
My
potrzebowaliśmy jedynie windy, ale jeżeli ktoś potrzebuje większej pomocy
wystarczy 24 godziny
przed wylotem zadzwonić na specjalny numer i zgłosić, że w
tym i w tym dniu będzie się podróżować z
osobą niepełnosprawną i oczekuje się
takiej czy innej pomocy.
Wracając do
sedna sprawy:
Na lotnisku
w Izmirze również przyjęto nas bardzo dobrze.
Dostaliśmy asystenta,
który przeprowadził nas przez wszystkie „przeszkody”, jakie na nas czekały.
Uściślając
ogromna kolejka po zakup wiz, która na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie
niekończącej się.
Następnie
kontrola paszportowa, którą również przeszliśmy bez czekania w kolejkach.
Po wyjściu z
lotniska czekała nas jeszcze około półtora godzinna podróż autokarem.
Na szczęście
i tym razem Juleczka okazała się cudownym dzieckiem i całą podróż również
zniosła z
uśmiechem na buźce.
W hotelu
byliśmy gdzieś około godziny 17:30.
Po
zameldowaniu się i zaniesieniu bagaży do pokoju postanowiliśmy poszukać Oksany
i Marcina
(terapeutów delfinoterapii) i przedstawicieli Fundacji Dobra Wioska (organizatorów delfinoterapii)
Niestety nie
udało nam się to.
Dopiero po
kolacji udało nam się odnaleźć.
Przyjęcie
nas przez terapeutów było bardzo miłe i cieplutkie.
Julka od
razu ich poznała.
Jak tylko
się z nią zaczęli witać zaraz zaczęła się cieszyć i uśmiechać od ucha do ucha.
My również
czuliśmy się wyjątkowo przez takie powitanie.
To niesamowite, że są jeszcze ludzie którzy robią coś z ogromnej pasji dla delfinów i pomaganiu chorym
dzieciom (i nie tylko dzieciom).
Takimi ludzmi są właśnie organizatorzy tego rodzaju terapii.
Ogromne podziękowania dla Was kochani :)
Dzięki Wam i nasze pociechy jak również i my rodzice czujemy się wyjątkowo i szczególnie.:) :*
Po miłym
powitaniu i chwili rozmowy przyszedł czas na odpoczynek.
Julka już
zdecydowanie pozakazywała, że jest zmęczona i wreszcie chce pójść spać.
I tak
skończył się ten stresujący ( z powodu lotu samolotem) dzień.
A oto kilka fotek z "lotu ptaka" :)
Nad chmurami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz