Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

środa, 15 sierpnia 2012

" Delfinoterapia dzień 3- sesja 1 "







Dzień trzeci był dniem pierwszej sesji z delfinami.

Nie ukrywam, że bardzo byliśmy tym faktem przejęci.

Niby wiedzieliśmy z ubiegłego turnusu jak będzie sesja wyglądała, ale nie zmienia to faktu, iż byliśmy 
 podenerwowani i zaniepokojeni jak Julka zareaguje na spotkanie z Allegro
 (tak nazywa się delfin, z którym Julka pracowała).


Pamiętając sytuację z zeszłego roku nie zawsze napawającą optymizmem nasze obawy wydawały się jak najbardziej na miejscu.

Terapia zaczynała się o godzinie 10: 30 (czasu polskiego o 9:30).

W delfinarium byliśmy już ok. godz. 10:00.

Zawsze wychodziliśmy wcześniej ze względu na to, że nie do każdego dolmusza (tak nazywają się busiki w Kusadasi, które jeżdżą na ogół, co 5 minutek) się mieściliśmy.

Na myśli tu mam, że wózek Julki jest dość szeroki a busiki stosunkowo małe i z różną otwieralnością drzwi.

Więc do jednych spokojnie udawało nam się wejść a do niektórych niestety nie.

Stad nasza nadgorliwość w pojawianiu się przed czasem w delfinarium.

Ale to, że pojawialiśmy się wcześniej w niczym nie przeszkadzało.

Mieliśmy czas na spokojnie Julkę przygotować do sesji (czyt. Ubrać pampers do wody, piankę, kamizelkę).

A jednocześnie po podglądać jak dwa delfinki Ada i Celsjusz ( niebiorące udziału w terapiach a w niesamowitych pokazach) szaleją beztrosko po dużym basenie.

Po tak długim oczekiwaniu i usilnych próbach zdobycia środków na drugą delfinoterapię nadszedł w końcu ten moment….

Z niepokojem patrzyliśmy jak Marcin razem z Julką wchodzą do basenu, w którym odbywała się terapia.

W tym samym basenie odbywała się także druga terapia z udziałem dziewczynki o imieniu Karina.

Jej terapeutką była Oksana.

Oksana jest prezesem Fundacji Dobra Wioska - zajmującej się organizowaniem tego typu terapii.

Karina miała do swojej dyspozycji delfinka o imieniu Isis.

Isis niedawno urodziła „dziecko”.

Jej maleństwo ma ponad dwa miesiące.

I szaleje obok mamy podczas terapii.

Jednak mama czujnym okiem kontroluje, aby maluch za blisko nie podpłynął.

Maluch jest uroczy i prześliczny.

 Oto kilka cudownych fotek mamusi z dzidzią:

(zdjęcia podkradzione z profilu na facebooku

Izabela Haraburda  )


















                                         A tu mama Isis, maleństwo i ciotka Allegro:)








W późniejszych postach opiszę Wam pewną historię związaną z Isis.

A teraz wracam do Julki, bo to ona przecież jest główną bohaterką tej niesamowitej przygody z delfinami.

Po wejściu do wody nastąpiło przywitanie Julki z Allegro.

Nie wiem czy Julka pamiętała delfina z zeszłego roku, ale wydaje mi się, że jednak tak, bo zareagowała cudownie.

Pojawił się niesamowity uśmiech na jej twarzy.......... ale na moment.

Później wydawało mi się, że nie czuje się zbyt pewnie.

Nie była jeszcze przekonana, że jest bezpieczna w obięciach terapeuty (takie odniosłam wrażenie).

Jednak ten stan długo nie trwał już po chwili było wiadomo, że Julka doskonale czuje się w towarzystwie delfina jak również Marcina i doskonale wiedziała, że w jego obecności nic złego i przykrego jej nie spotka.

Jednak będąc czujnym terapeuta postanowił na początek zostać na płytszej wodzie ( w zeszłym roku Julka bała się głębokiej wody) i rozpocząć terapię bardzo delikatnie, co Julce jak najbardziej przypadło do gustu.

Głaskanie, przytulanie były jak najbardziej w guście Julki.

Sonarowanie także przebiegałało, bez jakich kol wiek komplikacji.

Sonarowanie to moment, kiedy głowa dziecka skierowana jest na głowę ( tak zwany melon) delfina.
























Delfiny przez cały czas wysyłają ultradźwięki (sonar), ale w momencie, kiedy dziecko jest zrelaksowane i wyciszone a jego główka przylega do melona delfina, ssaki te również się relaksują i wysyłają zdecydowanie silniejsze i mocniejsze ultradźwięki.

Na nasze szczęście w tym roku Julka była niesamowicie zrelaksowana i rozluźniona i lubiła pozycję przytulania się głowami.

Czasami jednak bywa tak, że dziecko w ewidentny sposób odmawia "sonarowania" więc niestety mimo chęci terapeuty nie ma możliwości wykonać tego "ćwiczenia".

Nie wolno dziecka zmuszać i na siłę trzymać w tej pozycji ponieważ może ono się całkowicie zniechęcić do "obcowania" z delfinem.

Sonar tak czy siak będzie wysyłany tyle,że słabszy.

Julia w zeszłym roku o ile pamięć mnie nie myli bardzo sporadycznie miała przykładaną głowę do melona delfina, właśnie ze względu na to, że nie pozwalała na to i się buntowała.

Jednak mimo tego efekty jakie poczyniła po zeszłorocznej terapii są ogromne i wręcz nieprawdopodobne.

SONAR- Delfiny mają naturalny sonar, który emituje fale ultradźwiękowe w celu zlokalizowania rzeczy i komunikacji, a proces ten nazywany jest ” echolokacją „. Naturalny sonar delfina podobny jest do naszego ultrasonografu, ale częstotliwość ultradźwięków w przypadku delfinów jest cztery razy wyższa. Pozwala to delfinom wykrywać nieprawidłowości i stany chorobowe w ludzkim ciele, a następnie stymulować chore tkanki do regeneracji. Uważa się, że częstotliwość sygnałów wysyłanych przez delfiny ma głęboki wpływ na ludzki mózg, zmieniając aktywność fal mózgowych. Wyniki badań EEG przeprowadzonych na ludziach, którzy doświadczyli echolokacji wykazały, że częstotliwość fal ludzkiego mózgu spada z poziomu beta do alfa. Stwierdzono również, że obie półkule mózgu wchodzą w synchronizację, co oznacza podniesienie świadomości oraz wielokrotnie zwiększoną zdolność uczenia się.


No i tym sposobem zakończyliśmy pierwszą sesję z delfinami na tegorocznym turnusie.

Było dobrze- oby tak dalej….



Zajęcia popołudniowe w tym dniu odbywały się na basenie.

Wszystkie rodziny ( no prawie wszystkie, bo dwie z innego hotelu nie pojawiały się na tych zajęciach) stawiły się o wyznaczonej porze na małym basenie.

Podczas tych zajęć jest bardzo dużo zamieszania, ( ale takiego pozytywnego), bo oprócz nas uczestników turnusu są przecież inni goście hotelu.

Zajęcia te mają na celu przede wszystkim to, aby dzieci, które niezbyt chętnie współpracują z terapeutom i delfinem podczas delfinoterapii oswoić ze środowiskiem wodnym, terapeutom i …… delfinem.

Oczywiście w basenie nie ma żywego delfina ha ha ha :), ale jest za to duży dmuchany, który również sprawiał wiele radości dzieciakom.

W związku z tym, że Julka dobrze przyswoiła się do terapii (w sumie to dopiero pierwsza sesja, ale miejmy nadzieję, że tak zostanie do końca) terapeuta skupił się bardziej na dzieciach, które stwarzały problemy podczas terapii.

O Julce oczywiście nie zapomniał, bo po skończonych zajęciach na basenie już w swoim wolnym czasie wydurniał się z nią w wodzie, robił masaż piłką po nóżkach, pływali razem, co Julce sprawiało ogromną frajdę.

Od kiedy na basen zakładamy Julce kamizelkę zauważyliśmy, że zdecydowanie pewniej i bezpieczniej czuje się w basenie.

Nie jest w stanie ni z tego ni z owego zgiąć się w pół i zanurzyć twarz w wodzie, ponieważ kamizelka jej to uniemożliwia.

Właśnie tym sposobem przestała koncentrować się na napinaniu, wyginaniu i prężeniu i zaczęła czerpać przyjemność z zabawy w basenie.

Widać było ile przyjemności i relaksu jej to daje.

Wieczorne usypianie tego dnia również było super.

Zasnęła bez jakichkolwiek złości i marudzenia.

Albo oswoiła się już ze zmianą otoczenia albo pierwsza sesja z delfinami dała o sobie znać…..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz