Dzień trzeci
był dniem pierwszej sesji z delfinami.
Nie ukrywam,
że bardzo byliśmy tym faktem przejęci.
Niby
wiedzieliśmy z ubiegłego turnusu jak będzie sesja wyglądała, ale nie zmienia to
faktu, iż byliśmy
podenerwowani i zaniepokojeni jak Julka zareaguje na
spotkanie z Allegro
(tak nazywa się delfin, z którym Julka pracowała).
Pamiętając
sytuację z zeszłego roku nie zawsze napawającą optymizmem nasze obawy wydawały
się jak najbardziej na miejscu.
Terapia
zaczynała się o godzinie 10: 30 (czasu polskiego o 9:30).
W
delfinarium byliśmy już ok. godz. 10:00.
Zawsze
wychodziliśmy wcześniej ze względu na to, że nie do każdego dolmusza (tak
nazywają się busiki w Kusadasi, które jeżdżą na ogół, co 5 minutek) się mieściliśmy.
Na myśli tu
mam, że wózek Julki jest dość szeroki a busiki stosunkowo małe i z różną
otwieralnością drzwi.
Więc do
jednych spokojnie udawało nam się wejść a do niektórych niestety nie.
Stad nasza
nadgorliwość w pojawianiu się przed czasem w delfinarium.
Ale to, że
pojawialiśmy się wcześniej w niczym nie przeszkadzało.
Mieliśmy
czas na spokojnie Julkę przygotować do sesji (czyt. Ubrać pampers do wody, piankę,
kamizelkę).
A jednocześnie
po podglądać jak dwa delfinki Ada i Celsjusz ( niebiorące udziału w terapiach a
w niesamowitych pokazach) szaleją beztrosko po dużym basenie.
Po tak
długim oczekiwaniu i usilnych próbach zdobycia środków na drugą delfinoterapię
nadszedł w końcu ten moment….
Z niepokojem
patrzyliśmy jak Marcin razem z Julką wchodzą do basenu, w którym odbywała się
terapia.
W tym samym
basenie odbywała się także druga terapia z udziałem dziewczynki o imieniu
Karina.
Jej
terapeutką była Oksana.
Oksana jest
prezesem Fundacji Dobra Wioska - zajmującej się organizowaniem tego typu
terapii.
Karina miała
do swojej dyspozycji delfinka o imieniu Isis.
Isis
niedawno urodziła „dziecko”.
Jej
maleństwo ma ponad dwa miesiące.
I szaleje
obok mamy podczas terapii.
Jednak mama
czujnym okiem kontroluje, aby maluch za blisko nie podpłynął.
Maluch jest
uroczy i prześliczny.
Oto kilka cudownych fotek mamusi z dzidzią:
A tu mama Isis, maleństwo i ciotka Allegro:)
W
późniejszych postach opiszę Wam pewną historię związaną z Isis.
A teraz
wracam do Julki, bo to ona przecież jest główną bohaterką tej niesamowitej
przygody z delfinami.
Po wejściu
do wody nastąpiło przywitanie Julki z Allegro.
Nie wiem czy
Julka pamiętała delfina z zeszłego roku, ale wydaje mi się, że jednak tak, bo
zareagowała cudownie.
Pojawił się niesamowity uśmiech na jej twarzy..........
ale na moment.
Później
wydawało mi się, że nie czuje się zbyt pewnie.
Nie była
jeszcze przekonana, że jest bezpieczna w obięciach terapeuty (takie odniosłam
wrażenie).
Jednak ten
stan długo nie trwał już po chwili było wiadomo, że Julka doskonale czuje się w
towarzystwie delfina jak również Marcina i doskonale wiedziała, że w jego
obecności nic złego i przykrego jej nie spotka.
Jednak będąc
czujnym terapeuta postanowił na początek zostać na płytszej wodzie ( w zeszłym
roku Julka bała się głębokiej wody) i rozpocząć terapię bardzo delikatnie, co
Julce jak najbardziej przypadło do gustu.
Głaskanie,
przytulanie były jak najbardziej w guście Julki.
Sonarowanie
także przebiegałało, bez jakich kol wiek komplikacji.
Sonarowanie
to moment, kiedy głowa dziecka skierowana jest na głowę ( tak zwany melon)
delfina.
Delfiny przez
cały czas wysyłają ultradźwięki (sonar), ale w momencie, kiedy dziecko jest zrelaksowane
i wyciszone a jego główka przylega do melona delfina, ssaki te również się
relaksują i wysyłają zdecydowanie silniejsze i mocniejsze ultradźwięki.
Na nasze
szczęście w tym roku Julka była niesamowicie zrelaksowana i rozluźniona i
lubiła pozycję przytulania się głowami.
Czasami jednak bywa tak, że dziecko w ewidentny sposób odmawia "sonarowania" więc niestety mimo chęci terapeuty nie ma możliwości wykonać tego "ćwiczenia".
Nie wolno dziecka zmuszać i na siłę trzymać w tej pozycji ponieważ może ono się całkowicie zniechęcić do "obcowania" z delfinem.
Sonar tak czy siak będzie wysyłany tyle,że słabszy.
Julia w zeszłym roku o ile pamięć mnie nie myli bardzo sporadycznie miała przykładaną głowę do melona delfina, właśnie ze względu na to, że nie pozwalała na to i się buntowała.
Jednak mimo tego efekty jakie poczyniła po zeszłorocznej terapii są ogromne i wręcz nieprawdopodobne.
Czasami jednak bywa tak, że dziecko w ewidentny sposób odmawia "sonarowania" więc niestety mimo chęci terapeuty nie ma możliwości wykonać tego "ćwiczenia".
Nie wolno dziecka zmuszać i na siłę trzymać w tej pozycji ponieważ może ono się całkowicie zniechęcić do "obcowania" z delfinem.
Sonar tak czy siak będzie wysyłany tyle,że słabszy.
Julia w zeszłym roku o ile pamięć mnie nie myli bardzo sporadycznie miała przykładaną głowę do melona delfina, właśnie ze względu na to, że nie pozwalała na to i się buntowała.
Jednak mimo tego efekty jakie poczyniła po zeszłorocznej terapii są ogromne i wręcz nieprawdopodobne.
SONAR-
Delfiny mają naturalny sonar, który emituje fale ultradźwiękowe w celu
zlokalizowania rzeczy i komunikacji, a proces ten nazywany jest ” echolokacją
„. Naturalny sonar delfina podobny jest do naszego ultrasonografu, ale
częstotliwość ultradźwięków w przypadku delfinów jest cztery razy wyższa. Pozwala to delfinom wykrywać nieprawidłowości i stany
chorobowe w ludzkim ciele, a następnie stymulować chore tkanki do regeneracji.
Uważa się, że częstotliwość sygnałów wysyłanych przez delfiny ma głęboki wpływ
na ludzki mózg, zmieniając aktywność fal mózgowych. Wyniki badań EEG
przeprowadzonych na ludziach, którzy doświadczyli echolokacji wykazały, że
częstotliwość fal ludzkiego mózgu spada z poziomu beta do alfa. Stwierdzono
również, że obie półkule mózgu wchodzą w synchronizację, co oznacza
podniesienie świadomości oraz wielokrotnie zwiększoną zdolność uczenia się.
No i tym
sposobem zakończyliśmy pierwszą sesję z delfinami na tegorocznym turnusie.
Było dobrze-
oby tak dalej….
Zajęcia
popołudniowe w tym dniu odbywały się na basenie.
Wszystkie
rodziny ( no prawie wszystkie, bo dwie z innego hotelu nie pojawiały się na
tych zajęciach) stawiły się o wyznaczonej porze na małym basenie.
Podczas tych
zajęć jest bardzo dużo zamieszania, ( ale takiego pozytywnego), bo oprócz nas
uczestników turnusu są przecież inni goście hotelu.
Zajęcia te
mają na celu przede wszystkim to, aby dzieci, które niezbyt chętnie współpracują
z terapeutom i delfinem podczas delfinoterapii oswoić ze środowiskiem wodnym, terapeutom
i …… delfinem.
Oczywiście w
basenie nie ma żywego delfina ha ha ha :), ale jest za to duży dmuchany, który
również sprawiał wiele radości dzieciakom.
W związku z
tym, że Julka dobrze przyswoiła się do terapii (w sumie to dopiero pierwsza sesja,
ale miejmy nadzieję, że tak zostanie do końca) terapeuta skupił się bardziej na
dzieciach, które stwarzały problemy podczas terapii.
O Julce
oczywiście nie zapomniał, bo po skończonych zajęciach na basenie już w swoim
wolnym czasie wydurniał się z nią w wodzie, robił masaż piłką po nóżkach,
pływali razem, co Julce sprawiało ogromną frajdę.
Od kiedy na
basen zakładamy Julce kamizelkę zauważyliśmy, że zdecydowanie pewniej i
bezpieczniej czuje się w basenie.
Nie jest w stanie ni z tego ni z owego zgiąć się w pół i
zanurzyć twarz w wodzie, ponieważ kamizelka jej to uniemożliwia.
Właśnie tym sposobem przestała koncentrować się na
napinaniu, wyginaniu i prężeniu i zaczęła czerpać przyjemność z zabawy w
basenie.
Widać było ile przyjemności i relaksu jej to daje.
Wieczorne usypianie tego dnia również było super.
Zasnęła bez jakichkolwiek złości i marudzenia.
Albo oswoiła się już ze zmianą otoczenia albo pierwsza sesja
z delfinami dała o sobie znać…..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz