Trzecia
sesja należała również do bardzo udanych.
I pewnie niejednokrotnie
się powtórzę i napiszę mniej więcej to samo, co o poprzednich sesjach i dniach,
ale akurat żadnych niespodziewanych sensacji nie było, co nie zmienia faktu, że
zapraszam do czytania, bo wiele jeszcze się wydarzyło podczas naszego pobytu w Turcji.
Z każdym
kolejnym dniem moja Julka coraz to bardziej mnie zaskakiwała.
Aż wstyd się
przyznać, że tak słabo wierzyłam w możliwości mojego dziecka.
Tego dnia
Julka w sposób idealny wykonywała z „wujkiem” Marcinem (terapeutom) wszystkie
poszczególne elementy terapii.
Nagraliśmy
również kilka filmików, z których szczególnie jeden wprawia mnie w cudowny
nastrój i nadzieję, że kiedyś może te, nóziaki mojej myszki w końcu będą „spokojne”,
co ułatwi wszystkie podstawowe czynności, jakie musimy wykonywać przy Julce.
I nie będzie
trzeba uważać i robić uniki przed kolejnymi kopniakami a przewijanie i kąpanie
stanie się czynnością, do której nie będzie potrzeba dwóch osób tylko spokojnie
sama będę w stanie sobie poradzić z tą na ogół „prostą” (niestety nie w naszym
przypadku) czynnością.
Szczerze
mówiąc do dnia dzisiejszego nie wiemy, dlaczego nogi Julki są ciągle w „kosmosie”.
Żaden lekarz
nie jest w stanie (albo nie chce się zaangażować w leczenie naszego dziecka)
nam powiedzieć, dlaczego nogi Julki tak a nie inaczej się zachowują.
Wszystko
tłumaczą wcześniactwem i uszkodzeniami mózgu.
I na tym się
kończy.
Nie neguję,
że tak nie jest, bo doskonale wiem, że wiele z przypadłości Julki są właśnie
spowodowane jej zbyt szybkiemu przyjściu na świat, ale myślałam, że jak
zgłaszam lekarzowi jakiś problem, z którym już nie potrafimy sobie poradzić i z
każdym kolejnym dniem (jak Julka rośnie i staje się coraz silniejsza) jest już
tylko coraz gorzej to uzyskamy pomoc.
Czy to w
postaci jakieś podpowiedzi, na jakie terapie się udać czy przepisanie jakiś
środków farmakologicznych żeby w miarę możliwości oczywiście w jakimś stopniu „uspokoić”
te nogi….
No, ale
niestety nigdy nikt w tej kwestii nam nie pomógł a sytuacja naprawdę robi się
coraz trudniejsza….
Najbardziej
boli to, że nie jestem w stanie sama np. włożyć Julki do wózka ( jest
silniejsza ode mnie-może to brzmi niedorzecznie i nieprawdopodobnie, ale tak
właśnie jest.) żeby pójść na spacer czy żeby bez pomocy dodatkowej osoby
poćwiczyć, pobawić się z nią.
Nie mówiąc
już o wizytach u lekarzy czy uczestnictwo w terapiach.
Za każdym
razem potrzebuję pomocy.
W
październiku jedziemy do nowego neurologa do Cieszyna czeskiego.
Wiele
dobrych i ciepłych słów słyszałam o tym lekarzu, więc mam ogromną nadzieję, że
on nam pomoże i nie potraktuje jak „kolejny” przypadek, który trzeba odbębnić.
No, ale
wracam już do filmików:
Na jednym z
takich filmików widać kompletne rozluźnienie Juleczki.
Niesamowicie
było obserwować jak Jula leży sobie na pleckach z nóżkami na delfinie i nie
kopie go.
Początkowo
ta pozycja trochę mnie zaniepokoiła, bo bałam się, że Julka zacznie machać
nóżkami tak jak to robi jak coś przy niej robię i zrobi krzywdę delfinowi, ale
Marcin był czujny i bacznie obserwował ruchy Julki żeby w razie jakiegoś
zagrożenia dla delfina szybko zareagować i podnieść nogi naszego małego „biegacza”.
Ta sesja
rozpoczęła się jak również zakończyła totalnym zadowoleniem Julki.
Po powrocie
do hotelu przez długi jeszcze czas nasz myszka było rozluźniona i spokojna.
Zajęcia
grupowe tego dnia odbywały się na basenie.
Więc
zaskoczenia nie było, że Julka była zadowolona i uśmiechnięta.
Niestety
wieczór był znowu dość męczący zarówno dla Julki jak i dla nas.
Po raz
kolejny problem z uśnięciem.
Po długich
marudzeniach w końcu udało jej się usnąć i spała już spokojnie całą noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz