Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.

wtorek, 14 sierpnia 2012

" Delfinoterapia-dzień 2 "






Dzień drugi również był dniem wolnym zarówno od delfinoterapii jak również od zajęć popołudniowych i 

grupowych zarazem.

Ten dzień w ogóle był dziwny i jakże niespotykany w Tureckim Kusadasi.

Jak to każdego ranka po przebudzeniu wyszłam na balkon a tam pogoda mnie zaskoczyła!!!

Było ciepło, ale…. Bez słońca.






Pomyślałam, co się dzieje przecież jesteśmy w Turcji- tutaj takie „anomalia”

pogodowe się nie zdarzają o tej  porze roku.

Brak słońca? 

Niemożliwe.

A jednak tak właśnie było.

No, ale nie mogliśmy nic na to poradzić.

Reszta „naszej grupy” ciągle mówiła jak gorąco i była zadowolona z faktu, iż słoneczko postanowiło nam 

zrobić psikusa i schować się za chmurami.

Dodać muszę, że w ubiegłym roku przez całe dwa tygodnie pobytu nie ujrzeliśmy ani jednej chmurki, dlatego byliśmy tym faktem tak zaskoczeni.

Mimo braku słońca postanowiliśmy nie rezygnować z naszych planów i pójść na basen, bo w końcu mimo

 wszystko było bardzo ciepło.

Julka na basenie czuła się świetnie.

Kolejna zmiana, jaką można porównać z rokiem ubiegłym.

Wtedy siedziałyśmy jedynie w brodziku, bo Julka nie pozwoliła wziąć się na głębszą wodę.

W tym roku chyba czuła się pewniej i bezpieczniej w objęciach mamy i taty i nie było problemu żeby 

„pobawić” się w głębszym basenie.






Swoje zadowolenie wyrażała ciągłym uśmiechem i okrzykami.

Pewnie nie jedni myśleli, że się złości jak tak krzyczała i że trzymam dziecko na siłę w basenie, ale ja 

doskonale wiedziałam, że to nie okrzyki złości a ogromnego zadowolenia.





I tak na basenie przeleciał nam prawie cały dzień na błogim leniuchowaniu i czasie poświęconym w 100% 

Julce.

Ok. godz. 16 słońce całkowicie schowało się za chmury i do końca dnia już nie wyszło.

Mirek zrobił nawet zdjęcie (bo to nie spotykane zjawisko o tej porze roku w Kusadasi) .

Zdjęcie zrobił przez okulary przeciw słoneczne, bo inaczej nie dało rady.



Po kolacji poszliśmy na krótki spacer a później do pokoju, bo Julka była już śpiąca.

W poprzednich postach zapomniałam napisać, że mieliśmy spore problemy z zasypianiem Julki.

Przed każdym zaśnięciem potwornie się złościła.

Dość dziwne to było, bo w domu zasypia, bez jakich kol wiek problemów.

Zastanawialiśmy się i mieliśmy nadzieję, że to chwilowe i musi się przyzwyczaić do nowego otoczenia i 

klimatu.

Niestety jeden z leków Julki podczas podróży uległ „zniszczeniu".

Mianowicie syrop, który przyjmuje już od kilku lat i to również mógł być powód problemów z zasypianiem.

Julia ogólnie cierpi na zaburzenia snu.

Od lat jest na różnych lekach.

Przez jakiś czas działały, ale później chyba się uodporniła na nie.

I zaczęły się problemy, o których opisywałam po poprzedniej delfinoterapii.

Dopiero pierwsza terapia z delfinami sprawiła, że zaczęła normalnie spać i przesypiać całe noce.

Nie zmienia to jednak faktu, że leki, które wtedy przyjmowała przyjmuje nadal, bo są one między innymi 

także na napady epileptyczne.

Jako takiej padaczki nie ma, bo w ciągu całego swojego życia zdarzyły jej się jedynie trzy napady, ale może

 właśnie, dlatego, że leki, które przyjmuje chronią ją przed nimi.

Ale wracając do tego nieszczęsnego syropu…

Stało się coś dziwnego, ponieważ oryginalnie jeszcze zamknięty, nieużywany wcześniej podczas podróży 

wylał się.

Julka przyjmuje go jedynie na noc i tak sobie myślę, że może, dlatego były problemy z zasypianiem po 

prostu brakowało jej syropu.

Jak już zasnęła to nadal (mimo braku leku) spała spokojnie całą noc nie budząc się ani razu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz