Co jest
grane???
Co się
dzieje???
Takie
pytania już od jakiegoś czasu ciągle nam towarzyszą.
Julia
praktycznie cały czas jest chora, z kilku dniowymi przerwami.
6 grudnia
zaczęła antybiotyk-miała zapalenie oskrzeli.
Po kilku
dniach kaszel się nasilił, gorączka utrzymywała a CRP wzrosło.
Włączono
drugi antybiotyk ( tym sposobem Julia miała dwa do żylne antybiotyki
jednocześnie).
19 grudnia przyjęła ostatnią dawkę antybiotyków i zdawało się, że wszystko jest dobrze.
Osłuchowo była czysta, gardło też ok., CRP spadło.
Jednak już w
wigilię zaczęła pokasływać.
Pomyślałam
jednak, że może ślinka źle podeszła czy coś w tym stylu bo przecież dopiero co
wyszła z infekcji więc nawet do głowy nie wpadło mi ,że znów coś się szykuje.
Pierwszy
dzień Świąt zaczął się od gorączki 38,3 zadzwoniłam do hospicjum i poprosiłam o
wizytę.
Usłyszałam ,że
jak najbardziej tylko nie wiadomo o której godzinie bo wiadomo są Święta i
jeden lekarz dyżurujący.
Jednak
gorączka odpuściła, Julka wyglądała dość dobrze, w sumie nawet bardzo nie
kaszlała więc stwierdziliśmy że nie ma co „gonić” hospicjum ,że spokojnie po
Świętach mogą przyjechać.
Zdanie
zmieniliśmy drugiego dnia Świąt kiedy to Julka zagorączkowała do 39,5.
Przyjechała
pielęgniarka aby pobrać krew na CRP i założyć wkłucie bo Julka już tradycyjnie
odmówiła przyjmowania płynów ( zawsze tak mamy jak się rozchoruje) i trzeba
było ją nawodnić.
Po kilku godzinach
telefon z hospicjum i informacją o wynikach badań.
Przeraziłam się słysząc głos pielęgniarki mówiący, że nie jest dobrze.
CRP 169 i na podstawie tego wyniku podejrzenie zapalenia płuc.
Nogi się
pode mną ugięły.
I znów
milion pytań skąd, jak i dlaczego, jak
to możliwe-dopiero co była chora ???
Diagnoza
niestety się potwierdził.
Kolejny
antybiotyk.
Od 26
grudnia do 5 stycznia, kontrola i jest ok. słyszymy….
Osłuchowo
czysta, CRP spadło do 2.
JUPI!!!!!!!!!!!
Nareszcie myślimy-
teraz już w końcu doleczona porządnie.
Nic bardziej
mylnego już kilka dni później zauważamy, że w nosku Julci znów dziwnie „furka”
i „ chodzi” Ma zatkany nos i nie oddycha nim, ma ewidentnie katar tylko nic z
nosa nie wycieka.
CRP nie
najgorsze bo jeszcze w normie 4,2 więc według badań nic się nie dzieje.
A jednak
Julka z dnia na dzień coraz bardziej kaszle ( wieczorami) a nocami zaczyna miewać mocne duszności.
Jej klatka
tak potwornie „ zaciąga”, że jestem przerażona….
Dziś w nocy
do 4 nad ranem czuwałam nad nią dopóki jej oddech nie wrócił do stanu
naturalnego .Mimo zastosowania nebulizacji stan ten trwał tak długo.
Nad ranem
ustąpiło.
Teraz Julka
nie wygląda źle, nie wydaje się, żeby coś jej dolegało.
Ciągle
jednak ten NOS……
Mamy
wrażenie, że przyczyna tkwi właśnie w nim…
Albo „ coś”
tam siedzi i jak Julka ma antybiotyki to jest podleczane a z chwilą
odstawienia
leków zaczyna działać na nowo albo już sama nie wiem.
Bo tak się
to wszystko przeważnie zaczyna… od nosa.
Zaczyna ”furczeć”,
„chodzić”, później pojawia się kaszel, na końcu gorączka i już pozamiatane.
Czekamy na
wymazy z gardła, nosa i migdałków może to wyjaśni sprawę.
Dziś też
przyjedzie pani doktor z hospicjum żeby zbadać Julkę.
Całe
szczęście bo na samą myśl zbliżającej się nocy robi mi się słabo…
Tym
bardziej, że Mirek ma nocki a ja sama , przerażona patrzę i czuwam nad Julką
żeby nic złego się nie stało.
Najgorsze są
momenty gdy mimo prób pomocy duszność nadal nie odpuszcza.
Dziś w nocy
różnego rodzaju myśli tłamsiły mi się w głowie……
Bałam się i
zastanawiałam czy teraz już tak będzie, że Julka będzie się „pogarszać” …
Mam nadzieję
, że nie i już niebawem uda się ustalić przyczynę stanu zdrowia Julki i wróci
ona w końcu do zdrowia i „normalnego” życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz